Opinie trenerów po meczu Wisła Kraków – Warta Poznań
Warta Poznań wygrała w Krakowie z Wisłą 1:0 w sobotnim meczu 34. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy. Oto, co po...
Warta Poznań wygrała w Krakowie z Wisłą 1:0 w sobotnim meczu 34. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy. Oto, co po spotkaniu powiedzieli trenerzy obu zespołów:
Dawid Szulczek, trener Warty Poznań: Przystąpiliśmy do tego meczu osłabieni. Z powodu kontuzji wypadli nam Adam Zrelak, Dawid Szymonowicz i Łukasz Trałka. Byli to zawodnicy absolutnie kluczowi w tej dobrej w naszym wykonaniu rundzie. Testowałem też Michała Kopczyńskiego i Mateusza Kupczaka pod kątem następnego sezonu odnośnie pozycji defensywnych. Milan Corryn również nie zagrał na swojej docelowej pozycji, chcieliśmy go sprawdzić w drugiej linii. Trzymaliśmy Miguela Luisa i Franka Castanedę na druga część spotkania, bo wiemy, że obaj mają duże umiejętności, a rzadko kiedy mecze rozstrzygają się w pierwszej połowie, więc zależało nam na jakości też w drugich 45 minutach. Do momentu zdobytej bramki, spotkanie wyglądało z naszej strony bardzo ciężko. Wisła oddawała mnóstwo strzałów, jednak bez skutku. My strzeliliśmy gola i mecz się trochę wyrównał.
Z naszej perspektywy chciałem podziękować wszystkim ludziom związanym z Wartą Poznań oraz tym, którzy dali mi szansę prowadzenia tak wspaniałej ekipy. Za nami świetna runda, zrobiliśmy dużo punktów. Myślę, że w momencie, kiedy rozpoczynaliśmy współpracę nikt nie spodziewał się, że skończymy na takim miejscu. Nie chciałbym nic więcej mówić o tym spotkaniu, pracowałem w Wiśle, mam tu wielu przyjaciół, a to co się stało w tym sezonie jest bolesne. Życzę wszystkim osobom związanym z krakowskim klubem, aby za rok o tej porze „Biała Gwiazda” świętowała swój powrót do Ekstraklasy, bo tutaj jest miejsce tego klubu.
Od początku meczu chcieliśmy podejść wyżej, jednak Wisła ustawiła Savicia bliżej Ondraska. Zawodnicy grali długie piłki na Ondraska, on dobrze odgrywał głową, poprzez co robiła się przewaga w tym sektorze, Wiślacy zbierali drugie piłki. My nie potrafiliśmy się rozpędzić. W momencie, gdy skorygowaliśmy ustawienie Niilo Maenpy, nagle okazało się, że Wisła nie ma aż tak wielu opcji rozegrania przez naszą linię pomocy, ale nie dopisywałabym do tego żadnych dodatkowych teorii. Po prostu zawodnik Wisły niecelnie zagrał, my przejęliśmy piłkę i zrobiliśmy to, co w tej rundzie wychodziło nam często: zdobyliśmy bramkę „z kurzu”.
Frank Castaneda oraz Miguel Luis pokazali bardzo dużo dobrego w tej rundzie. W momencie, kiedy się utrzymaliśmy nieco zeszło z nich ciśnienie, ponieważ czuli dużą odpowiedzialność na swoich barkach. Słyszałem, że nie jesteśmy taką samą Wartą jak wcześniej, ale w ostatnich trzech meczach zdobyliśmy sześć punktów, przegraliśmy tylko z Lechem i to jedną bramką, więc myślę, że zbyt mocno wzrosły oczekiwania w stosunku do naszego zespołu, jeżeli chodzi o końcówkę rundy, bo wcześniej graliśmy fantastyczne mecze.
W naszym klubie ludzie raczej nie grają tylko dla pieniędzy. I jeżeli miałbym w skrócie powiedzieć, dlaczego ta runda wyglądała tak dobrze to dlatego, że tacy ludzie pracują w klubie i tacy ludzie wybiegali na boisko: z charakterem, głodni zwycięstw, którzy podchodzą do swojej pracy jak stuprocentowi profesjonaliści. Jak były momenty, kiedy można było się cieszyć, to ta drużyna była razem i się cieszyła. Kiedy były trudne momenty, to też zespół i sztab byli razem. Zarząd nie miał chwili zwątpienia, zawsze po porażkach nas wspierał. Myślę też, że zimowe transfery pokazały, że zarząd wierzy w naszą misję, za co jeszcze raz wszystkim dziękuję.
Odkąd jestem na stanowisku, to Adrian Lis na treningu nie zrobił nawet pół błędu, natomiast w meczach przytrafiło się kilka. Niestety, tak to się potoczyło, że wiosną nieco wieszano na nim psy, a ja chciałbym, żeby wyszedł na pierwszy trening w okresie przygotowawczym z czystą głową. Myślę, że tym meczem odpowiednio się napędzi, ponieważ wybronił dzisiaj kilka sytuacji, nawet kiedy trybuna za plecami nieco przeszkadzała bramkarzowi. Uniósł ten ciężar, zachował czyste konto, więc zbudowaliśmy dwóch golkiperów na nowy sezon.
Konrad Matuszewski to nasz zawodnik, tak więc zostanie w klubie na kolejny sezon i będzie czołowym młodzieżowcem. Natomiast Daniel Szelągowski wraca do Rakowa Częstochowa. Jeżeli będzie taka możliwość, aby trafił do nas ponownie, to będziemy o tym rozmawiać, jednak to zależy od Rakowa. Jeżeli chodzi o to, dlaczego tak mało grał, to najpierw wypadł przez kontuzję, później mieliśmy wystrzał formy Miguela Luisa, następnie Franka Castanedy, w końcówce Miłosza Szczepańskiego i za każdym razem, kiedy już Szelągowski lepiej wyglądał w treningu, ktoś inny wyglądał dużo lepiej. Natomiast dzisiaj w końcówce meczu chciałem dać zadebiutować Marcinowi Szeibe, chłopakowi, który przyszedł do nas z III ligi i zostawił kawał serca na treningu. Nie spotkałem jeszcze zawodnika, który zawsze jest na boku, tylko wskakuje w momentach, kiedy musi kogoś zastąpić i to z drużyny odwzorowującej przeciwnika, a zawsze daje z siebie sto procent, „jeździ” na tyłku i to też był taki gest podziękowania. Myślę, że zapamięta ten mecz i końcówkę spotkania na stadionie Wisły będzie wspominał na stare lata.
Jerzy Brzęczek, trener Wisły Kraków: Najlepszym podsumowaniem tego spotkania jest jego przebieg. Patrząc na ten mecz po pierwszych dwudziestu minutach, powinniśmy prowadzić co najmniej 3:0, ale niestety nie potrafiliśmy wykorzystać wykreowanych szans, a przeciwnik oddał jeden strzał i wygrał to spotkanie. To pokazuje, że mimo tego, że wykonaliśmy niesamowitą pracę z tą drużyną, to na koniec brakuje nam jakości. Dziękuję kibicom, bo powiem szczerze, że w takiej sytuacji jak to dzisiejsze spotkanie oraz sam spadek Wisły, co jest niesamowitą rzeczą, widać, że najważniejszą wartością są fani tego klubu i myślę, że trzeba to docenić, w każdym razie ja to bardzo doceniam. To trudny czas dla mnie osobiście, jak i dla całej Wisły jednak w życiu niekiedy są takie sytuacje, że czasem trzeba upaść, aby się podnieść i my na pewno będziemy o to walczyć.