Opinie trenerów po meczu ŁKS Łódź – Warta Poznań
Warta Poznań wygrała z ŁKS Łódź 2:0 w swoim wyjazdowym meczu, który rozpoczął 7. kolejkę PKO Bank Polski Ekstraklasy. Przeczytaj,...
Warta Poznań wygrała z ŁKS Łódź 2:0 w swoim wyjazdowym meczu, który rozpoczął 7. kolejkę PKO Bank Polski Ekstraklasy. Przeczytaj, co po piątkowym spotkaniu powiedzieli trenerzy obu zespołów.
Dawid Szulczek, trener Warty Poznań: Mieliśmy świadomość, że czeka nas trudny mecz, bo ŁKS jest bardzo groźny u siebie, co pokazał w meczach z Koroną Kielc i Pogonią Szczecin. Byliśmy przygotowani na to, że musimy być mocno skoncentrowani na swoich zadaniach, zarówno w obronie, jak i w ataku.
Nasza drużyna cały czas się tak naprawdę tworzy. Coś się rozpadło po sezonie i teraz zbieramy to do kupy od nowa. Myślę, że z meczu na mecz dochodzimy też do odpowiedniej dyspozycji fizycznej i łatwiej jest się nam organizować. Na pewno było dziś dużo dobrych zachowań w obronie, choć mieliśmy też sporo szczęścia. Biorąc jednak pod uwagę to, że w poprzednich kolejkach tego szczęścia nam brakowało, to dziś się to trochę wyrównało.
Jeśli chodzi o Jędrzeja Grobelnego, to w tym i w poprzednim meczu zachował czyste konto i miał dużo dobrych interwencji. Są też rzeczy, nad którymi musi pracować, ale nasza linia obrony też mu pomaga. Uważam, że mocno poszedł do przodu, tak jak Wiktor Pleśnierowicz czy Kajetan Szmyt. Jak się spojrzy, w jakim miejscu byli rok, półtora roku temu, ile mieli występów w Ekstraklasie, to każdy z nich wie, że poczynił ogromne postępy. Mnie to tylko cieszy, że młodzi zawodnicy Warty, którym skończył się wiek młodzieżowca – a dotyczy to także Konrada Matuszewskiego – wyglądają dobrze. Nie jest to łatwe utrzymać się na najwyższym poziomie rozgrywkowym, gdy nie jesteś już młodzieżowcem. Czy Jędrzej Grobelny utrzyma miejsce w składzie? Tu sprawa jest prosta, bo mamy taką umowę z trenerem bramkarzy, że to on podejmuje decyzję, kto broni. Więc trzeba pytać jego. Wydaje mi się jednak, że nie będzie zmiany w bramce po powrocie do zdrowia Adriana Lisa.
Ostatnio mieliśmy zero celnych strzałów, dziś dwa i zdobyliśmy dwie bramki. Jest więc postęp [uśmiech]. Oczywiście, że mieliśmy sporo szczęścia w polu karnym przeciwnika. Poza tym, do teraz się zastanawiam, dlaczego jeszcze jeden nasz gol nie został uznany. Fakt jest jednak taki, że musimy pracować nad stwarzaniem sobie sytuacji, tego jest u nas po prostu za mało. Zbyt rzadko jesteśmy w polu karnym rywala, za często pozbywamy się piłki i tracimy ją w prosty sposób. Wszyscy jesteśmy tego świadomi i pracujemy nad tym. Gdy zawodnicy dochodzący po urazach będą się czuli lepiej, gdy potrenujemy dłużej ze sobą, a teraz jest przerwa na kadrę, więc powinniśmy pójść z tym do przodu. W zeszłym roku była taka sytuacja, że po 7 meczach mieliśmy 9 pkt, choć nasza gra nie wyglądała dobrze. Było to wszystko szarpane. Po wrześniowej przerwie reprezentacyjnej wszystko zaczęło wyglądać lepiej. Myślę, że teraz też tak będzie i w drugiej części rundy będziemy lepiej grali w piłkę.
Dziś po raz pierwszy w tym sezonie mogliśmy wystawić trójkę nominalnych stoperów. Do tej pory musiał tam grać albo Mateusz Kupczak, albo Kuba Bartkowski. Gdy fizycznie dojdzie do siebie Dima Stavropoulos, a zdrowotnie dojdzie do siebie Dawid Szymonowicz, to będziemy się prezentowali jeszcze lepiej, choć już dziś było bardzo solidnie. Cieszy mnie to, jak wkomponował się Wiktor Pleśnierowicz i cieszy mnie rywalizacja na wahadłach. W okresie przygotowawczym poświęciliśmy dużo czasu na obronę pola karnego, na blokowanie strzałów. Dlatego mecze wyglądają tak, że gdy trzeba coś zablokować, to jest OK.
Kazimierz Moskal, trener ŁKS Łódź: Każda seria ma kiedyś swój koniec i dzisiaj musimy przełknąć tę żabę, co jest na pewno rozczarowujące dla nas. Zdarzają się takie mecze. Jeśli nie możesz ich wygrać, to trzeba je chociaż zremisować, bo każdy punkt jest cenny. Wszyscy musimy mieć świadomość, o co gramy.
Mam duże pretensje o stratę pierwszej bramki. Nie możemy w taki sposób pozwolić sobie strzelić gola. Tym bardziej, że w pierwszej połowie nieźle to wyglądało, a brakowało nam skuteczności czy wykończenia w niektórych sytuacjach. Powinniśmy też nieco szybciej zmieniać strony, bo przenoszenie ciężaru gry z jednej strony na drugą trwało zbyt długo. Mimo to, jakieś tam sytuacje stwarzaliśmy i kontrolowaliśmy mecz. Warta nas po prostu wypunktowała.
Druga bramka, stracona po rzucie karnym, wprowadziła trochę nerwowości w nasze szeregi. Warta grała wtedy mądrze i bardzo skutecznie w defensywie. Wygrała mecz, stwarzając 2-3 okazje, jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę sytuację z nieuznanym golem. Ale tak jest, że wygrywa ten, kto zdobywa bramki. My dziś nie byliśmy w stanie tego zrobić.
Porażka jest bardzo bolesna, tym bardziej, że na kolejny mecz będziemy czekali dwa tygodnie. A będzie to bardzo trudny dla nas pojedynek z Rakowem w Częstochowie. Musimy się szybko podnieść.