Dramatyczny mecz we Wrocławiu – Warta Poznań gorsza o jedną bramkę od Śląska
Grający w dziesiątkę przez prawie pół meczu piłkarze Warty Poznań najpierw odrobili stratę z pierwszej połowy, ale potem w doliczonym...
Grający w dziesiątkę przez prawie pół meczu piłkarze Warty Poznań najpierw odrobili stratę z pierwszej połowy, ale potem w doliczonym czasie gry stracili bramkę, która przesądziła o ich porażce 1:2 ze Śląskiem Wrocław w sobotnim pojedynku 27. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy.
W piątkowy wieczór oraz w ciągu dnia w sobotę swoje mecze rozegrały zespoły, które są w tabeli Ekstraklasy w tych samych rejonach, co Warta Poznań. I o ile remisy Cracovii z ŁKS Łódź i Ruchu Chorzów z Puszczą Niepołomice były dość korzystnymi rozwiązaniami, to już wygrana Korony Kielce ze Stalą Mielec już niekoniecznie. Na dodatek nie można było zapominać o tym, że wszyscy bliżsi i dalsi sąsiedzi „Zielonych” powiększyli w tej kolejce swój dorobek punktowy. Poznaniacy musieli na to zareagować.
I początek pojedynku na stadionie we Wrocławiu wskazywał na to, że zespół trenera Dawida Szulczka ma tego świadomość. W pierwszych minutach goście mieli wyraźną przewagę i większość gry toczyła się na połowie Śląska. Niestety, niewiele z tego wynikało, bo próby ataków kończyły się co najwyżej próbami dośrodkowań w pole karne.
Rywale byli bardziej konkretni. W okolicach 10. minuty wywalczyli dwa rzuty rożne i gra zaczęła się stopniowo przenosić w okolice bramki Jędrzeja Grobelnego. W 14. minucie Jehor Macenko omal nie wepchnął piłki do siatki po dośrodkowaniu z prawego skrzydła. Zabrakło niewiele, by sięgnął futbolówkę w polu bramkowym.
Potem jeszcze przez kilka minut Warta miała inicjatywę, ale nadal nie potrafiła spuentować tego jakąkolwiek próbą zdobycia bramki.
W 26. minucie Śląsk wyszedł na prowadzenie. Tommaso Guercio wstrzelił piłkę po ziemi w pole karne, obrońcy Warty wybili ją poza „szesnastkę”, ale był tam Nauel Leiva, który opanował piłkę, a potem ładnie uderzył z powietrza i posłał ją w dolny róg poznańskiej bramki. Jędrzej Grobelny rzucił się w prawą stronę, ale nie dał rady zapobiec stracie gola.
Drużyna trenera Jacka Magiery miała prowadzenia, którego broniła, wycofując się na swoją połowę. Warta Poznań bardzo długo była przy piłce, a w rejonach, z których nie dało się oddać strzału na bramkę. Przy próbach zbliżenia się do „szesnastki” zawodnikom w białych strojach brakowało dokładności i rywale przerywali ich akcje.
Początek drugiej połowy był obiecujący. W pierwszych 30 sekundach Tomas Prikryl i Konrad Matuszewski przeprowadzili atak lewą stroną, po którym Adam Zrelak złożył się do strzału w trudnej pozycji, ale nie trafił czysto w piłkę, którą rywale wybili na rzut rożnym. Po tym stałym fragmencie gry Erik Exposito omal nie zaskoczył Rafała Leszczyńskiego samobójczym strzałem.
Nadzieje na to, że „Zieloni” będą w stanie szybko odrobić jedną bramkową stratę, zostały poważnie ograniczone w 49. minucie. Tomas Prikryl spóźnionym wślizgiem sfaulował Tommaso Guercio. Dostał za to drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartkę.
W tym momencie „Warciarze” pokazali, że trudne sytuacje i różne przeszkody to okoliczności, które jeszcze bardziej motywują zespół. W 55. minucie poznaniacy nacisnęli prawą stroną boiska, Miguel Luis dośrodkował precyzyjnie przed bramkę, a tam Adam Zrelak przepchnął Łukasza Bejgera i pokonał Rafała Leszczyńskiego! Potem okazało się, że wyrównująca bramka została zapisana oficjalnie jako samobójcze trafienie obrońcy Śląska.
Poznańscy bohaterowie tej akcji po chwili opuścili murawę. Trener Dawid Szulczek zareagował na brak Tomasa Prikryla i na nowo ustawił swój zespół. Jako zmiennicy do gry weszli Niilo Maenpaa i Kajetan Szmyt. Zanim jeszcze „Zieloni” dobrze się ustawili, Łukasz Bejger zdecydował się na strzał z dystansu, ale efektowną i skuteczną paradą popisał się Jędrzej Grobelny.
Długofalowy efekt wspomnianych roszad był jednak taki, że w grze Warty długimi minutami nie było widać braku zawodnika. „Zieloni” grali z ogromnym poświęceniem i było widać, że chcą pójść za ciosem i przy sprzyjających okolicznościach powalczyć nawet o wygraną. W 75. minucie bliski szczęścia był Mateusz Kupczak – po jego strzale piłka odbiła się rykoszetem i nieznacznie minęła lewy słupek bramki.
Celem podstawowym była jednak obrona korzystnego wyniku, bo za taki należało uznać remis uzyskany przy grze w dziesięciu przez niemal całą połowę meczu. Warta broniła się skutecznie, nie pozwalała rywalom na oddawanie strzałów aż do pierwszej minuty doliczonego czasu gry. Wtedy to Erik Exposito jedną nogą opanował piłkę wstrzeloną z prawej strony, a drugą nogą kopnął po ziemi – prosto do siatki!
Do końca było jeszcze sześć minut dodatkowego czasu, ale gospodarze nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa, dzięki któremu wracają do gry o mistrzostwo.
ŚLĄSK WROCŁAW – WARTA POZNAŃ 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Nahuel Leiva (26. minuta), 1:1 Łukasz Bejger (56., sam.), 2:1 Erik Exposito (90. +1)
Warta Poznań: Jędrzej Grobelny – Bogdan Tiru, Dawid Szymonowicz Ż, Konrad Matuszewski Ż – Mohamed Mezghrani, Mateusz Kupczak Ż, Tomas Prikryl Ż, Ż-Cz (49.) – Maciej Żurawski (71. Filip Borowski), Miguel Luis (56. Niilo Maenpaa) – Marton Eppel (71. Dario Vizinger), Adam Zrelak (56. Kajetan Szmyt).
Sędziował Paweł Raczkowski z Warszawy
Widzów: 14 564