Michał Kopczyński z Warty Poznań: Jesteśmy zawiedzeni
– W drugiej połowie było parę dobrych akcji z obu stron i myślę, że kibicom mogło się to widowisko podobać...
– W drugiej połowie było parę dobrych akcji z obu stron i myślę, że kibicom mogło się to widowisko podobać – mówi pomocnik Warty Poznań, Michał Kopczyński po meczu z Piastem Gliwice (2:3). Doświadczony zawodnik strzelił w tym spotkaniu swojego pierwszego gola w Ekstraklasie.
– Jeżeli chodzi o mecz jesteśmy zawiedzeni. Plan na tę kolejkę był taki, żeby zdobyć punkty i może nawet zapewnić sobie utrzymanie. Taki był nasz główny cel i mocno przygotowaliśmy się do tego spotkania. Niestety nie udało się tego osiągnąć, więc jesteśmy rozczarowani.
Pierwsza połowa była średnia, niewiele się działo, graliśmy zbyt statycznie, na pewno nie realizowaliśmy tego, co nakreślił nam trener. Druga część spotkania była całkiem emocjonująca, graliśmy zdecydowanie lepiej. Było parę dobrych akcji z obu stron, więc myślę, że kibicom mogło się to widowisko podobać, o czym świadczą reakcje trybun. W końcówce, kiedy straciliśmy bramkę, fani nas wspierali, dało się to usłyszeć z boiska i trochę nas to niosło.
Natomiast jeżeli chodzi o karnego i bramkę, to oczywiście bardzo się cieszę, że wreszcie strzeliłem tego gola, bo to trochę głupio, że miałem rozegranych ponad dziewięćdziesiąt spotkań w Ekstraklasie bez bramki. Oczywiście mam nieco inne zadania na boisku, zazwyczaj defensywne i generalnie nie oddałem wielu strzałów w swojej karierze, ale ta bramka choćby przypadkowa mogła wpaść wcześniej. Bardzo się cieszę, że wreszcie, jeszcze przed setką meczów udało się strzelić. Trochę się śmiałem z tego, że te rzuty karne są moją jedyną szansą, bo bardzo rzadko mam jakiekolwiek sytuacje podbramkowe.
W momencie, w którym nie wykorzystaliśmy kilku rzutów karnych trener zarządził na treningu konkurs „jedenastek”, zająłem w nim drugie miejsce i strzeliłem kilkanaście goli z rzędu, dopiero w finale pokonał mnie Mateusz Sopoćko, który wraca po kontuzji i obecnie nie ma go w kadrze meczowej. W związku z powyższym z zawodników występujących w dzisiejszym meczu to ja zaszedłem najdalej. Zresztą przy kolejnych treningach stałych fragmentów gry zawsze kilka wyznaczonych osób ćwiczy wykonywanie jedenastek i zwykle mi wychodziły. Normalnie przede mną do piłki podchodziłby zapewne Mateusz Kupczak, jednak pauzował za kartki, także ja otrzymałem szansę i cieszę się, że wygrałem tę próbę nerwów. Nie ukrywam, że była to dla mnie nowa sytuacja. Pierwszy raz podchodziłem do karnego w meczu i miałem okazję na premierową bramkę. Fajnie, że to wytrzymałem i strzeliłem gola.
W ostatnich meczach tak się zdarzyło, że otrzymałem żółtą kartkę w pierwszej połowie. Nie wydaje mi się, żeby to na mnie wpływało. Generalnie łapie mało żółtych kartek, rzadko zdarza mi się pauzować, tak więc to, że dostanę upomnienie na początku meczu nie wywiera na mnie wpływu. Wiadomo, że trzeba być bardziej ostrożnym, natomiast nie gram brutalnie. W środku pola jest dużo walki, sporo sytuacji stykowych i trzeba uważać, ale już kilka razy zdarzało mi się grać z żółtą kartką przez większość meczu i jeszcze czerwonego kartonika nie otrzymałem, więc nie jest to duży kłopot.