Jest niedosyt, ale jest też nadzieja. Warta remisuje ze Zniczem 1:1
Znicz przyjechał do Grodziska podbudowany okazałym zwycięstwem z Kotwicą Kołobrzeg 4:0, a starcie ze słabo dysponowaną defensywą Warty mogło być...
Znicz przyjechał do Grodziska podbudowany okazałym zwycięstwem z Kotwicą Kołobrzeg 4:0, a starcie ze słabo dysponowaną defensywą Warty mogło być okazją do kolejnego efektownego zwycięstwa. Dlatego przed meczem ze Zniczem główne pytanie brzmiało: czy nowy trener Piotr Klepczarek jest w stanie znaleźć lekarstwo na kiepską grę w obronie Zielonych?
Przed meczem minutą ciszy uczczono pamięć strażaków poległych w czasie akcji ratowniczej w Poznaniu.
Warta jak zwykle weszła w mecz z dużym animuszem. Tym razem jednak ta energia nie ulotniła się po kilku pierwszych minutach i duża część pierwszej połowy przebiegała pod dyktando gospodarzy. Już w 5. minucie Warta miała pierwszą, groźną sytuację. Adamski ładnie dośrodkowywał, a Firlej z pierwszej piłki uderzał na bramkę , niestety minimalnie chybił. W 16. i 23. minucie strzałów z dystansu próbował Żurawski, jednak zabrakło mu celności. Aktywny przy linii bocznej boiska trener Klepczarek cały czas instruował swoich piłkarzy, jak powinni zachowywać się w grze obronnej. Te wskazówki najwidoczniej dały rezultat, bo choć sytuacji bramkowych ze strony Warty było jak na lekarstwo, to jednocześnie goście mieli duży problem, z przedarciem się pod pole karne Warciarzy. Gdy to już się udawało, czujnością wykazywała się linia defensywna Zielonych.
Nowy trener Warty na swoją pierwszą bramkę z nową drużyną czekał zaledwie 32 minuty. Wtedy Warciarze popisali się składną akcją zespołową. W środku pola rozpoczął, waleczny w tym meczu Rafał Adamski. Piłka trafiła do Żurawskiego. Ten świetnym, płaskim podaniem wzdłuż linii końcowej boiska obsłużył Kacpra Michalskiego, któremu nie pozostało nic innego jak dołożyć nogę i pewnie zamknąć akcję zdobyciem bramki.
Radość kibiców nie trwała jednak długo. W 37. minucie wróciły stare demony, kiedy to Znicz odpowiedział kuriozalną bramką z rzutu wolnego. Zamiarem Radosława Majewskiego była bardziej wrzutka w pole karne z rzutu wolnego niż strzał, ale piłki nie przeciął żaden z piłkarzy, a ta skozłowała przed zaskoczonym Grobelnym i wpadła do siatki. Po straconej bramce Warta zwolniła i do przerwy nic groźnego już się nie wydarzyło.
W drugiej połowie gra się wyrównała i Warta nie miała już tak wyraźnej przewagi. Mecz zdominowała walka w środku pola z nielicznymi sytuacjami podbramkowymi. Dwie najgroźniejsze sytuacje miał Adamski, jednak jego strzały były niecelne liub zablokowane przez przeciwników. Im bliżej końca, tym ataki Znicza stawały się coraz bardziej niebezpieczne. Tym razem jednak obrona Warty była bardziej skuteczna niż w poprzednich spotkaniach, choć trzeba przyznać, że w kilku sytuacjach szczęście pomagało Zielonym. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1.
Obydwie drużyny po meczu mogły mieć poczucie niedosytu , choć większe – zdecydowanie Warta. Teraz przed Piotrem Klepczarkiem sporo materiału do analizy, ale też upragniona przerwa reprezentacyjna, która pozwoli na spokojną pracę z drużyną i wypracowanie nowych schematów gry.