Warta wygrała mimo, że pierwsza straciła bramkę. Cenne zwycięstwo z Pogonią Siedlce 2:1
Mecz z Pogonią zaczął się w samo południe, i na tym westernowych odniesień nie koniec. Naprzeciwko siebie stanęło dwóch przeciwników,...
Mecz z Pogonią zaczął się w samo południe, i na tym westernowych odniesień nie koniec. Naprzeciwko siebie stanęło dwóch przeciwników, którzy nie mieli za dużo do stracenia i nie mogli pozwolić sobie na żadne kalkulacje.
Ostrzej zaczęła Warta. Piłkarze w zielonych koszulkach zdecydowanie zamknęli przeciwników w ich polu karnym. Piłka wędrowała po okręgu, tak jakby Warciarze szukali luki, w którą mogliby zagrać futbolówkę do czyhających na okazję Rafała Adamskiego i Macieja Firleja. Po pięciu minutach gry w protokole widniało już kilka wrzutek w pole karne gości oraz pierwsza zmiana. Zaledwie dwie minuty po rozpoczęciu meczu uraz odniósł Cezary Damianiuk i musiał opuścić boisko, a na jego miejsce wszedł Mateusz Majewski.
Niestety dla Warty okazało się to bardzo niekorzystną zmianą. W 14. minucie to właśnie Majewski wykorzystał błąd obrony Zielonych i zdobył bramkę. Po golu mecz się wyrównał. Boisko zdominowała brzydka, pełna fauli i przepychanek, ale wciąż szybka gra. Warciarzom nie można było odmówić chęci i woli walki w pierwszej połowie, jednak cały czas brakowało dokładności, by poważnie zagrozić bramce Pogoni. Mimo starań Warty, ostatnie minuty należały zdecydowanie do gości. W 42. minucie od straty bramki Zielonych uratował Adrian Gryszkiewicz, który ofiarnie zatrzymał wychodzącego na pozycję sam na sam z bramkarzem Podlińskiego.
W przerwie trener Klepczarek postanowił wzmocnić siłę ofensywną drużyny. Na boisku Michała Kopczyńskiego zmienił Damian Gąska, a za Mateusza Maćkowiaka wszedł Jakub Kiełb. To była zmiana trafiona w „10”, bo kapitan Warty zaliczył prawdziwe „wejście smoka”. Kibice jeszcze nie zdążyli dobrze rozsiąść się na swoich miejscach, a już było 1:1. Kiełb doszedł do piłki za polem karnym i precyzyjnym strzałem z prawej, swojej słabszej nogi, umieścił ją w siatce tuż przy słupku, nie dając szans bramkarzowi Pogoni, Mateuszowi Pruchniewskiemu.
Warta poszła za ciosem. W 56. minucie świetnym strzałem z pierwszej piłki popisał się Tomasz Wojcinowicz. Asystę przy tej akcji zaliczył Rafał Adamski, ekwilibrystycznie sięgając i zgrywając piłkę, robiąc użytek ze swoich długich nóg. Po tej bramce, która z pewnością będzie mocnym pretendentem do miana gola kolejki, Pogoń zaczęła napierać. Trener Klepczarek, aby wspomóc blok defensywny, wprowadził Kacpra Michalskiego za zmęczonego Macieja Żurawskiego, który mocno napracował się w tym meczu.
W końcówce spotkania na boisku zrobiło się gorąco, i to nie za sprawą słońca, które w końcu wyszło zza chmur nad stadionem w Grodzisku. Pogoń rzuciła się do desperackich ataków – kilka z nich zakończyło się strzałami na bramkę Warty. Na szczęście Leo Przybylak nie miał z nimi większych problemów. Szczególnie groźnie zrobiło się w 87. minucie. Mocny strzał z rzutu wolnego piękną paradą obronił Przybylak, a przed stratą bramki z dobitki Zielonych uratowała poprzeczka.
Losy spotkania ważyły się do samego końca, ale po czterech minutach doliczonego czasu gry sędzia odgwizdał koniec meczu. Warta mogła cieszyć się nie tylko ze zdobytych trzech punktów, ale także z pierwszego meczu w tym sezonie, w którym zdołała odmienić losy spotkania i zmienić niekorzystny wynik na ostateczne zwycięstwo.