
Waluś znowu zdobywa bramkę. Warta wygrywa z Odrą 1:0.
Zwycięstwo. To słowo dawno nie padało w kontekście meczu Warty. W końcu, po blisko sześciu miesiącach niemocy, Warta wygrała. Choć...
Zwycięstwo. To słowo dawno nie padało w kontekście meczu Warty. W końcu, po blisko sześciu miesiącach niemocy, Warta wygrała. Choć mecz ten nie zmieni znacząco układu w tabeli, ani losów Warty, jest miłym akcentem na koniec bardzo gorzkiego sezonu.
Na konferencji pomeczowej trener Tarasiewicz sam przyznał, że to nie był najlepszy mecz Zielonych. Lepiej zagrali nawet z Ruchem czy Górnikiem Łęczna, mimo że tamte mecze zakończyły się porażką. Jednak Warta grała agresywnie i skutecznie w obronie, a powrót do pierwszego składu młodych zawodników wyraźnie dodał jej animuszu, co przy słabszej postawie Odry dało upragnione zwycięstwo.
Dla wielu ten mecz był już o przysłowiową pietruszkę. Spadek Warty na dwie kolejki przed końcem sezonu jest już przesądzony, a Odra była już pewna utrzymania. Może dlatego w pochmurny i deszczowy dzień w Grodzisku nie pojawiło się zbyt wielu kibiców – choć ci, którzy zdecydowali się to zrobić, wspierali przez cały mecz drużynę gorącym dopingiem.
Pierwszy kwadrans meczu był wyrównany. Zarówno Odra, jak i Warta starały się dynamicznie rozgrywać piłkę, ale żadna ze stron nie miała groźnych sytuacji strzeleckich.
Wtedy, w 15. minucie, Shun Shibata dobrze dograł piłkę do Kopczyńskiego, a ten ze skrzydła wypatrzył Filipa Walusia ustawionego blisko krańca pola karnego. Ten przyjął piłkę i zrobił to, z czym piłkarze Warty od dawna mieli problem – po prostu, bez namysłu i kalkulacji, oddał strzał na bramkę. Piłka weszła idealnie w jej lewy róg. Bramkarz gości wyciągnął się jak struna, ale nie zdołał dosięgnąć futbolówki. Warta objęła prowadzenie, którego nie oddała już do końca.
Po zdobyciu bramki Zieloni nadal starali się kreować sytuacje strzeleckie. Najlepszą miał Tomasz Wojcinowicz niespełna 10 minut później, ale po jego strzale głową z dośrodkowania piłka trafiła w słupek.
Po przerwie Odra starała się odzyskać inicjatywę. Kilka razy świetnymi interwencjami Zielonych musiał ratować Leo Przybylak, który po chorobie wrócił do bramki Warty i grał tak, jakby w ogóle jej nie opuszczał. W ostatnich minutach spotkania dobre okazje mieli jeszcze Waluś oraz Firlej, po strzale którego piłka minimalnie minęła słupek.
Po meczu piłkarze podeszli pod sektor kibiców, którzy długo dziękowali im za walkę oraz deklarowali wsparcie mimo rozczarowujących wyników w tym sezonie. Ich postawę tak skomentował po meczu trener Tarasiewicz:
Chciałbym na koniec powiedzieć parę słów o kibicach, bo później mnie sumienie gryzie – czy to w meczu w Głogowie, gdzie bardzo fajnie się zachowywali i wspierali zespół do końca, zarówno w trakcie, jak i po meczu – i to samo dzisiaj się czuło. Chciałbym serdecznie, serdecznie im podziękować. Jestem bardzo wdzięczny za taką reakcję kibiców, którzy naprawdę swoim zachowaniem, bez względu na okoliczności w czasie meczu, wspierali zespół. Jest to bardzo sympatyczna sprawa. Zawodnicy na pewno jeszcze o tym wspomną, ale ja także muszę – jeszcze raz bardzo im za to dziękuję.