Z piekła do nieba! Niesamowity comeback Warty przy Drodze Dębińskiej.
Gdy wydawało się, że KKS Kalisz wywiezie z Poznania cenne punkty, Warta znów pokazała charakter. Od stanu 0:2 do zwycięstwa...
Gdy wydawało się, że KKS Kalisz wywiezie z Poznania cenne punkty, Warta znów pokazała charakter. Od stanu 0:2 do zwycięstwa 4:2 – taki wynik najlepiej oddaje siłę, determinację i ofensywny instynkt zespołu Macieja Tokarczyka. Zieloni nie tylko odwrócili losy meczu w imponującym stylu, ale też przedłużyli swoją serię ligowych zwycięstw na własnym stadionie do ośmiu oraz passę meczów bez porażki w lidze do trzynastu z rzędu.
Pierwsza połowa spotkania pomiędzy Wartą Poznań a KKS-em Kalisz nie obfitowała w wiele emocji. Warciarze od pierwszych minut prowadzili grę, utrzymując się dłużej przy piłce i kontrolując tempo meczu. Goście z Kalisza skupili się na grze zorganizowanej i kompaktowej defensywie, skutecznie ograniczając przestrzeń w środkowej strefie boiska.
Mimo wyraźnej przewagi w posiadaniu piłki, Warta miała problem z przedarciem się przez szczelną linię obrony rywali i stworzeniem klarownych sytuacji bramkowych. KKS rzadko zapuszczał się pod pole karne gospodarzy, jednak potrafił wykorzystać jeden z nielicznych momentów, gdy nadarzyła się okazja. Po rzucie rożnym w zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Zdybowicz, który skierował piłkę do siatki, dając swojej drużynie prowadzenie.

Fot. Paweł Rosolski
Po bramce obraz gry nie uległ zmianie — Warta nadal dominowała w posiadaniu piłki, lecz nie potrafiła przełożyć tego na realne zagrożenie pod bramką KKS-u, który skutecznie bronił korzystnego wyniku do przerwy.
Druga połowa meczu przy Drodze Dębińskiej rozpoczęła się od trudnego momentu dla gospodarzy. W 55. minucie po kolejnym rzucie rożnym dla KKS-u Kalisz sędzia dopatrzył się faulu w polu karnym, a Zdybowicz pewnie wykorzystał jedenastkę, podwyższając prowadzenie na 2:0, jednocześnie zdobywając swoją drugą bramkę w tym meczu.
To wydarzenie tylko rozbudziło w Warciarzach sportową złość. Już dziesięć minut później, po dynamicznej akcji prawą stroną Filipa Walusia i podaniem w okolice jedenastego metra, potężnym strzałem pod poprzeczkę kontaktowego gola zdobył wprowadzony w przerwie Karol Dziedzic. Gospodarze poszli za ciosem — w 71. minucie kapitalne prostopadłe podanie Dziedzica wykorzystał Marcel Stefaniak, który popędził lewą flanką i dograł piłkę w pole karne. Tam o futbolówkę ambitnie walczył Mateusz Stanek, a pod presją rywala jeden z obrońców Kalisza niefortunnie skierował piłkę do własnej bramki, doprowadzając do wyrównania.

Fot. Paweł Rosolski
Remis nie zadowalał poznaniaków, którzy nadal napierali. Wkrótce po kolejnym rzucie rożnym piłkarz KKS-u zagrał ręką w polu karnym, a sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Stefaniak i z pełnym spokojem podciął piłkę w środek bramki, wyprowadzając Wartę na prowadzenie 3:2.
Mogłoby się wydawać, że Zieloni, odwracając wynik z 0:2 na 3:2, będą usatysfakcjonowani i do końca meczu skupią się na obronie prowadzenia. Nic bardziej mylnego — nawet po objęciu prowadzenia atakowali z taką pasją, jakby wciąż musieli gonić wynik. Ich determinacja przyniosła efekt w doliczonym czasie gry. W 92. minucie piłkę w narożniku boiska wywalczył Stanek, zagrał do Stefaniaka, który wrzucił ją w pole karne, tworząc spore zamieszanie. Tam najlepiej odnalazł się Waluś, przejął futbolówkę i oddał precyzyjny, plasowany strzał lewą nogą w samo okienko bramki pilnowanej przez Macieja Krakowiaka, ustalając wynik meczu na 4:2.

Fot. Paweł Rosolski
Kolejne emocje czekają kibiców już w sobotę, 8 listopada o 16:00, gdy Warta ponownie zagra „w ogródku”, a jej rywalem będzie Podhale Nowy Targ.

