Rok 1971: Rekordowe 50 tysięcy widzów na meczu Warty Poznań z ŁKS Łódź
8 maja 1971 roku II-ligowy mecz Warty Poznań z ŁKS Łódź obejrzało na stadionie im. 22 lipca około 50 tysięcy...
8 maja 1971 roku II-ligowy mecz Warty Poznań z ŁKS Łódź obejrzało na stadionie im. 22 lipca około 50 tysięcy ludzi. Trudny do pobicia rekord frekwencji na domowym pojedynku piłkarzy „Zielonych” padł w niezwykłych okolicznościach – przy okazji finiszu trzeciego etapu XXIV kolarskiego Wyścigu Pokoju.
– Tłok był niesamowity, stadion wyglądał, jakby był wypełniony w całości i robiło to naprawdę duże wrażenie Na trybunach były drewniane ławki, a nie krzesełka, jak teraz, więc ten tłum był nie do policzenia. Jeśli w relacjach z Wyścigu Pokoju jest mowa o ponad 50 tysiącach kibiców, to możemy spokojnie przyjąć, że na meczu Warty z ŁKS było tyle samo lub niewiele mniej. Mało kto przychodził przecież na sam finisz kolarzy, raczej było się już na stadionie kilka godzin wcześniej – wspomina Karol Majewski, dziś kierownik drużyny Warty Poznań z kilkudziesięcioletnim stażem, a wtedy, w maju 1971 roku 13-latek, który przyszedł na mecz „Zielonych” – jak zwykle z ojcem i pewnie też ze starszym bratem. Ale kibice Warty Poznań – tacy jak oni – nie byliby w stanie pobić rekordu frekwencji. Potrzebna była do tego atrakcja w postaci przyjazdu peletonu Wyścigu Pokoju.
Spadochrony, sztafety, gimnastyczki i chodziarz
W tamto sobotnie popołudnie późniejszy stadion im. Edmunda Szyca przyjmował uczestników tego międzynarodowego wyścigu już po raz jedenasty. Zawsze finisz kolarzy na bieżni stadionu poprzedzały rozmaite wydarzenia towarzyszące, ale po raz pierwszy w plan dnia na stadionie wpisany był mecz jedenastki „Zielonych”.
Co jeszcze działo się na wildeckim stadionie? Zaczęło się o godz. 13 (a więc blisko 5 godzin przed rozstrzygnięciem trzeciego etapu Wyścigu Pokoju) od meczu trampkarzy. Potem był jeszcze finał Małego Wyścigu Pokoju “Expressu Poznańskiego”, pokaz skoków spadochronowych Aeroklubu Poznańskiego, występy gimnastyczne dziewcząt z II Liceum Ogólnokształcącego, pokazowe biegi sztafet 4×100 kobiet i 4×400 mężczyzn z udziałem czołowych wielkopolskich lekkoatletów.
„Serdecznymi brawami powitała publiczność samotnego chodziarza, który pojawił się na bieżni stadionu” – relacjonował „Głos Wielkopolski”. „Był to 60-letni Edmund Wilczyński kolejarz z Zielonej Góry. Przybył on na metę poznańskiego etapu Wyścigu pokoju pieszo. W piątek o godz. 22 wyruszył sprzed redakcji “Gazety Zielonogórskiej”, a w Poznaniu zameldował się w sobotę o godz. 15”.
Niespodziewany remis
Piłkarze Warty Poznań i ŁKS Łódź wybiegli na murawę o godzinie 14:30. Goście walczyli o awans do I ligi (obecnie ekstraklasa), a poznaniacy o to, by nie wrócić do III zaledwie rok po awansie. „Warta najsłabsza w rundzie wiosennej” – donosiła łódzka prasa, przypominając, że w sześciu poprzednich meczach rundy rewanżowej „Zieloni” zgromadzili tylko 2 pkt i mieli bilans bramek 1:9.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Krótko po zmianie stron łodzianie wyszli na prowadzenie za sprawą Andrzeja Grębosza, który zdobył bramkę po uderzeniu piłki głową. Na 1:1 wyrównał Kazimierz Bytomski silnym strzałem pod poprzeczkę i mecz niespodziewanie zakończył się remisem. Dodajmy, że taki sam wynik “Zieloni” przywieźli jesienią z Łodzi.
Zmiany szyków uroczych doboszek
Taki rezultat sprawił, że recenzje w łódzkiej prasie były surowe. „Słabe to było widowisko, zupełnie nie mieszczące się w pięknej jego oprawie, spowodowanej oczywiście przygotowaniami do powitania kolarzy Wyścigu Pokoju. Kilkadziesiąt tysięcy widzów przybyłych na stadion w milczeniu obserwowała zmagania piłkarzy obu drużyn walczących o punkty mistrzowskie. Niestety, poziom tych zmagań był niski, poczynania piłkarzy obu zespołów nieudolne. Stąd brak dopingu. Niemniej jednak w przekroju całego meczu lepszym zespołem był ŁKS, łodzianie stworzyli więcej sprzyjających okazji pod bramką przeciwników, nieźle grali w polu, jednak ich akcjom brak było wykończenia” – pisał w korespondencji dziennikarz „Dziennika Łódzkiego”.
Ale rozdźwięk między rekordową frekwencją i poziomem meczu podkreślał też autor relacji w „Głosie Wielkopolskim”: „Przez większą część meczu wydawało się, że lekką przewagę mają gospodarze. (…) Łodzianie rzadziej gościli pod bramką gospodarzy, ale też ich ataki były groźniejsze i kilkakrotnie tylko ryzykowne parady Kasprowicza uratowały Wartę przed utratą bramki. (…) Mecz Warta – ŁKS odbywał się w niecodziennych okolicznościach. Niestety, piłkarzy nie zdopingowała obecność tak licznie zebranych kibiców i w sumie oglądaliśmy przeciętne spotkanie, typową walkę o punkty, gdzie akcje na wysokim poziomie można było policzyć na palcach jednej ręki. Największa brawa zebrała natomiast reprezentacyjna orkiestra Wojsk Lotniczych, mająca w składzie kilka uroczych doboszek, która w przerwie dała na murawie stadionu piękny koncert połączony efektownymi zmianami szyków”.
Każdy chciałby zagrać przy takiej widowni
– Pełen stadion robił na nas wrażenie – mówi Andrzej Żurawski, który przeciwko ŁKS Łódź zagrał na swojej pozycji prawego obrońcy. – Gdy w 1970 roku awansowaliśmy do II ligi na mecze z Odrą Opole czy Garbarnią Kraków przychodziło po kilkanaście czy nawet 20 tysięcy ludzi. Potem frekwencja trochę spadła, bo i nasze wyniki były poniżej oczekiwań. Jednak mecz z ŁKS był wyjątkowym widowiskiem. Przy takiej publiczności nasza mobilizacja była ogromna, każdy się sprężał. Tym bardziej, że rywal nie był przypadkowy. Gwiazdą ŁKS był przecież reprezentant Polski, Jerzy Sadek – dodaje Andrzej Żurawski i podkreśla: – Powiem uczciwie, że występ w tamtym spotkaniu był dla mnie wielką satysfakcją. Każdy piłkarz marzy o tym, żeby grać przy takiej widowni. Myślę, że nie zawiedliśmy kibiców, którzy przed finiszem Wyścigu Pokoju przyszli zobaczyć, jak gramy. Ten remis z faworytem rozgrywek był dobrym wynikiem.
Aż ciarki przechodziły po plecach
Adam Topolski, wówczas 19-latek, występ przy 50-tysięcznej zapamiętał jako ogromne przeżycie. – Dla chłopaka, który przeszedł do Warty z małego ośrodka, to był szok. Taka publiczność, Wyścig Pokoju i ja. Ciarki przechodziły po plecach – wspomina były piłkarz m.in. Legii Warszawa. Zanim przesunięto go na bok obrony grał w Warcie Poznań jako środkowy pomocnik. – Szkoda, że spadliśmy zaledwie rok po awansie. Byłem wtedy w szerokiej kadrze młodzieżowej reprezentacji Polski i mogę powiedzieć, że pobyt w Poznaniu dał mi bardzo wiele. Właśnie w Warcie rozwinąłem się najbardziej.
Akurat w meczu z ŁKS nie zagrał najlepszy strzelec drużyny Edmund Rajewicz (11 goli) oraz Tadeusz Łuczak. – To byli panowie piłkarze. Tworzyliśmy bardzo fajny zespół. Tadeusz Łuczak czy Edmund Rajewicz robili takie akcje w pojedynkę, że publiczność mogła palce lizać. Nasze mecze cieszyły się naprawdę dużą popularnością – przekonuje Adam Topolski i prosi o przekazanie pozdrowień dla „chłopaków z tamtego zespołu”. – Mile spędziłem czas w Warcie Poznań, czułem się dowartościowany – mówi.
Słaba wiosna i spadek
Warta Poznań walczyła wtedy o miano najlepszej drużyny w mieście z Olimpią Poznań. W sezonie 1970/71 „Zieloni” byli beniaminkiem po tym, jak wywalczyli awans po zaciętej rywalizacji z Lechem Poznań w lidze międzywojewódzkiej. Wrócili do II ligi po równych dziesięciu latach gry na trzecim poziomie rozgrywkowym.
Pobyt na zapleczu ekstraklasy trwał jednak tylko rok, bo kilka tygodni po meczu z ŁKS Warta spadła z II ligi, zresztą razem z Olimpią, która uzbierała w sezonie o 2 pkt więcej. Wildecki zespół wygrał wiosną tylko jedno spotkanie (z Zawiszą Bydgoszcz), oprócz remisu z ŁKS podzielił się też punktami ze Śląskiem Wrocław, Uranią Ruda Śląska i innym spadkowiczem, Cracovią. Resztę pojedynków poznaniacy przegrali.
– Cały ten sezon graliśmy niezłą piłkę, ale wiele spotkań przegrywaliśmy jedną bramką. Trener Jerzy Godek, który wywalczył z nami awans rok wcześniej, był z drużyną do końca sezonu. Uważam, że dobrze wykonywał swoją pracę. Mieliśmy fajny zespół. Jesienią 1969 roku dotarliśmy do ćwierćfinału Pucharu Polski i po zaciętym dwumeczu [0:0 i 0:1] odpadliśmy dopiero z silnym Zagłębiem Sosnowiec – przypomina Andrzej Żurawski, który do dziś działa w Akademii Warty Poznań.
Etap rozstrzygnięty w bramie
Niezły wynik Warty Poznań w starciu z ŁKS Łódź nie był jedyną dobrą wiadomością dla kibiców w sobotę, 8 maja 1971 roku. Co prawda widownia liczyła na etapowe zwycięstwo poznaniaka Zenona Czechowskiego, który rok wcześniej jako pierwszy przekroczył linię mety na bieżni poznańskiego stadionu. Kolarz Lecha Poznań był kapitanem polskiej drużyny.
Należy przypomnieć, że Warta Poznań też miała swoją sekcję kolarską – utworzona w 1928 roku przetrwała równe 40 lat. W 1968 roku władze klubu rozwiązały sekcję, a sprzęt i zawodników przekazano Lechowi.
Wróćmy jednak na trasę Wyścigu Pokoju. W 1971 roku nie było powtórki z poprzedniej edycji, gdy całe podium w Poznaniu zajęli biało-czerwoni. Tym razem prasa mogła obwieścić na pierwszych stronach informację o dwóch Polakach w czołówce wielkopolskiego etapu Wyścigu Pokoju. Wygrał wprawdzie Belg Marcel Omloop, ale tuż za nim byli Zenon Czechowski i najpopularniejszy sportowiec w kraju, Ryszard Szurkowski. Zresztą późniejszy zwycięzca całego wyścigu w 1971 roku.
“Etap rozstrzygnięty został w bramie stadionu im. 22 lipca w Poznaniu. Szurkowski ze Stecem podprowadzili Czechowskiego, który miał wygrać. Pomiędzy nich zaplątał się Starkow, stracił równowagę i nastąpiła olbrzymia kraksa. Czechowski poszedł większym łukiem i minął go Belg Omloop, trzeci Szurkowski. 21-letni Marcel Omloop z zawodu nauczyciel cieszył się ze zwycięstwa jak dziecko. Był to jego pierwszy sukces w karierze” – opisywał dziennikarz „Trybuny Robotniczej”.
Atmosfera na stadionie niepowtarzalna
A że impreza kolarska miała wymiar nie tylko sportowy, lecz również propagandowy, warto przypomnieć, jak zapowiadano wizytę kolarzy w stolicy Wielkopolski. „Przypomnijmy sobie obowiązki gospodarzy, bowiem od naszej postawy zależy opinia o poznańskim etapie. A nie wolno nam zapominać, że była ona zawsze najlepsza i że tej dobrej tradycji musi się stać zadość. (…)Dekoracje, serdeczne, spontaniczne powitanie, wzorowy porządek – oto cechy wyróżniające nas od lat” – pisał „Głos Wielkopolski”, by w relacji móc podkreślić z dumą: “Niepowtarzalna jest atmosfera poznańskiego stadionu. Ponad 50 tysięcy kibiców zaopatrzonych jak zwykle w cały arsenał trąbek, flag, transparentów stawiło się na zakończenie III etapu Wyścigu Pokoju”.
Przy okazji tego wielkiego, kolarskiego święta padł rekord frekwencji na meczu piłkarzy Warty Poznań. Rekord, który ciężko będzie poprawić.
8 maja 1971 r., Stadion im. 22 lipca w Poznaniu, mecz o mistrzostwo II ligi
WARTA POZNAŃ – ŁKS ŁÓDŹ 1:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Grębosz (48. minuta), 1:1 Bytomski (67.)
Warta Poznań: Janusz Kasprowicz – Andrzej Żurawski, Bogdan Szczeszak, Zbigniew Zawal, Jerzy Zawadzki – Konrad Krasowski, Adam Topolski, Henryk Janus, Stanisław Manicki – Kazimierz Bytomski, Stanisław Staniszewski.
ŁKS Łódź: Ryszard But – Jan Lubański, Wiesław Chodakowski, Zygmunt Gutowski, Mieczysław Korzeniowski – Zdzisław Kostrzewiński, Andrzej Pyrdoł (35 min. Andrzej Grębosz), Grzegorz Ostalczyk – Jan Mszyca, Jerzy Sadek, Ryszard Polak.
Widzów ok. 50 tys.