Jeden grał z Szewczenką, drugi z Drogbą, a trzeci… w futsal, czyli obcokrajowcy w Warcie Poznań
Serhij Napołow zadebiutował wreszcie w Warcie Poznań. Ukraiński pomocnik jest pierwszym obcokrajowcem, który zagrał w zielonych barwach od pięciu lat....
Serhij Napołow zadebiutował wreszcie w Warcie Poznań. Ukraiński pomocnik jest pierwszym obcokrajowcem, który zagrał w zielonych barwach od pięciu lat. Co więcej, to dopiero siedemnasty zagraniczny piłkarz w całej historii klubu.
Za Wielkim Murem i w dalekiej Afryce
Warta Poznań jest znana z tego, że stawia na lokalne talenty. Kilkunastokrotnie zdarzyło się jednak, że w zespole “Dumy Wildy” pojawiali się piłkarze nie tylko spoza regionu, ale też samej spoza granic Polski. Po raz ostatni miało to jednak miejsce wiosną 2014 roku. To właśnie wtedy barwy “Zielonych” reprezentował Semir Bukvić.
Bośniacki bramkarz w sumie zagrał w 14 spotkaniach w II lidze. Choć zanotował zaledwie dwa tzw. czyste konta, dał się poznać jako solidny golkiper i wielu kibiców po sezonie bardzo żałowało jego odejścia. Bukvić po rozstaniu się z Wartą był jeszcze na testach w Ruchu Chorzów, ale ostatecznie wrócił do ojczyzny. Grał w NK Čelik, a później przeniósł się do FK Mladost. W barwach tego zespołu, który aktualnie walczy o podium Premijer Ligi, rozegrał jesienią trzy spotkania.
Chyba najbardziej egzotyczny transfer Warty miał jednak miejsce zimą 2013 roku. Wówczas bowiem do walczącej o utrzymanie w I lidze ekipy dołączył Yu Fei, który został tym samym dopiero drugim Chińczykiem w historii polskiego futbolu, pierwszym na zapleczu Ekstraklasy.
Przygoda pomocnika, który w Poznaniu reklamowany był jako “zawodnik, który trenował z Anelką czy Drogbą”, zakończyła się jednak dość szybko. 22-letni wówczas piłkarz zagrał jedynie pół godziny w spotkaniu z Olimpią Grudziądz. Kiedy w kwietniu tego samego roku Chińczykowi skończyła się wiza uprawniająca go do pobytu w Polsce, wrócił do ojczyzny. Do Europy zawitał jeszcze na moment, by zanotować epizod w portugalskim Sertanense, a później grał już tylko w rodzimych ligach. Przez ostatnie lata występował w Shenzhen FC, z którym jesienią awansował do Chinese Super League. Ostatecznie jednak Yu Fei pozostanie na jej zapleczu – we wtorek został bowiem zawodnikiem Nantong Zhiyun.
Wcześniej, w XXI wieku barwy klubu z Drogi Dębińskiej reprezentowało jeszcze sześciu innych “stranierich”. Spośród nich chyba największą karierę zrobił Emmanuel Ekwueme. Nigeryjczyk do Warty trafił już jednak raczej po fali swoich największych sukcesów. Mistrz Polski z Polonią Warszawa oraz brązowy medalista Pucharu Narodów Afryki 2004 grał w zielonej koszulce w sezonie 2007/2008. Wystąpił jedynie w sześciu spotkaniach i klub postanowił mu podziękować wraz z końcem rozgrywek. W Poznaniu najbardziej zasłynął ze zorganizowanego przez siebie meczu charytatywnego, w którym mieli zagrać Jay-Jay Okocha oraz Kalu Uche – reprezentacyjni koledzy Ekwueme. Tego pierwszego ówczesny pomocnik Warty miał nawet “już odbierać z lotniska”. Ostatecznie kibice przy Drodze Dębińskiej nie zobaczyli jednak największych gwiazd nigeryjskiego futbolu.
Pozostała dwójka przybyszy z Czarnego Lądu, która miała okazję reprezentować barwy Warty, to Abraham Loliga oraz David Paku-Tshela. Ten pierwszy w 2000 roku znalazł się nawet w kadrze Burkiny Faso na Puchar Narodów Afryki, ale ostatecznie nie zdołał w turnieju rozegrać choćby minuty. W Warcie Loliga grał w sezonie 2009/2010 i jego licznik zatrzymał się na 12 spotkaniach. Później występował jeszcze w m.in. Nielbie Wągrowiec czy Formacji Port 2000 Mostki. Paku-Tshela to z kolei zawodnik pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga, który przy Drodze Dębińskiej spędził wiosnę 2008. Jako napastnik furory jednak nie zrobił – w czterech spotkaniach nie zdołał strzelić gola. Po odejściu z Warty pozostał jednak w Wielkopolsce. Grał w takich zespołach jak Jarota Jarocin czy Unia Swarzędz, a minioną rundę spędził w Huraganie Pobiedziska.
Nie powiodła się też w “Ogródku” kariera innego napastnika. Goran Antelj dla Warty wiosną 2009 zagrał w zaledwie pięciu spotkaniach. Podobnie jak w przypadku Paku-Tsheli, Serb nie zdołał się wpisać na listę strzelców. Po opuszczeniu Warty wychowanek OFK Beograd zmieniał kluby niczym rękawiczki. Występował w ojczyźnie oraz w Bośni i Hercegowinie, a ostatnio widziany był w Vatanspor Solingen występującym na peryferiach niemieckiego futbolu.
W XXI wieku w Warcie wystąpiło również dwóch Brazylijczyków. Pierwszy z nich, Bebeto trafił z etykietą piłkarza, który zaczynał swoją karierę w juniorskich zespołach legendarnego Flamengo. W Warcie Poznań zanotował jednak tylko krótki epizod jesienią 2003 roku, po czym wędrował po wielu innych klubach w niższych ligach, a poważną karierę zakończył w trzy lata temu we wspomnianej już wcześniej Formacji Port 2000 Mostki.
Z pewnością dużo lepiej kibice Warty wspominają Batatę, który przez wielu uznawany jest za najlepszego obcokrajowca w całej historii klubu. Brazylijski pomocnik przybył do Poznania tuż po tym, gdy z Dyskobolią wywalczył Puchar Ekstraklasy. Barwy “Dumy Wildy” reprezentował tylko w sezonie 2008/2009, ale dał się poznać z dobrej strony. Pomocnik w 27 meczach I ligi w sumie strzelił pięć goli. Piłkarz, który w sumie ma na swoim koncie w 118 meczów w Ekstraklasie, po odejściu z Warty grał jeszcze choćby w Zawiszy Bydgoszcz czy Motorze Lublin.
Jeden grał z Szewczenką, drugi w futsal
Pierwsi “stranieri” z prawdziwego zdarzenia pojawili się w Warcie Poznań w latach 90. Wiosną 1992 roku “Zieloni” musieli walczyć o przetrwanie w II lidze, będącej wówczas drugim poziomem rozgrywkowym. To właśnie wtedy do klubu zawitali aż czterej obcokrajowcy.
Litwin Zenonas Atutis w Warcie grał tylko przez jedną rundę, po czym dołączył do Polonii Chodzież, by wreszcie wrócić do ojczyzny. Tam udało mu się nawet z Sirujusem Kłajpeda wywalczyć Puchar Litwy, ale najciekawszym elementem jego biografii pozostaje fakt, że ma na swoim koncie występy również… w reprezentacji futsalu!
Osiem meczów i jeden gol to z kolei dorobek, który pozostawił po sobie Jurij Martynow. Ukraiński napastnik po sezonie również szybko powrócił do ojczyzny, ale najważniejsze wydarzenie w jego karierze miało miejsce trzy lata później. W 1995 roku napastnik zadebiutował w reprezentacji Ukrainy w meczu eliminacji Euro 1996. Chociaż jego drużyna narodowa przegrała wówczas z Chorwacją aż 0:4, on sam może się pochwalić tym, że zagrał wówczas w jednej ekipie wraz z Andrijem Szewczenką. Martynow karierę zakończył w 2000 roku, po czym zajął się trenerką. Przez wiele lat był związany z klubem, w którym się wychował – Krystałem Chersoń.
Wiosną 1992 do “Zielonych” przywędrowała też rosyjski duet. Pomocnik Siergiej Miasnikow, jak i bramkarz Andriej Zabijakin długo w Warcie jednak nie zabawili. Obaj po sezonie zostali wypożyczeni do Wierzycy Starogard Gdański. Trop za Miasnikowem urywa się w 1998 roku w Pogoni Lębork. Zabijakin później zdołał nawet powrócić na chwilę do “Dumy Wildy”, z którą definitywnie rozstał się, przechodząc do Lechii Dzierżoniów. Rosjanin dość mocno związał się z naszym krajem, w którym to też w 2008 roku zakończył karierę i rozpoczął szkolenie młodych bramkarzy w Bielawie.
Jurij Szatałow w środku, w górnym rzędzie
Pod koniec XX wieku przez Wartę przewinęło się też dwóch innych Ukraińców. Doskonale znany szerszej grupie kibiców Jurij Szatałow grał dla “Zielonych” wiosną 1993 roku, kiedy to Warta po raz pierwszy od lat 50. wywalczyła awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Obrońca, który swoją karierę zaczynał w Szachtarze Donieck, wystąpił w zielonej koszulce w sumie w dziesięciu spotkaniach, po czym wypatrzyła go Amica Wronki. Z tym klubem był związany do końca swojej profesjonalnej kariery, po czym został trenerem. W Ekstraklasie prowadził m.in. Cracovię czy Górnik Łęczna. Ostatnim zespołem, z którym współpracował, był GKS Tychy.
Drugi z naszych sąsiadów to Mykoła Sycz, który jesienią 1993 poniekąd zastąpił w Warcie swojego rodaka Szatałowa. Sycz pozostaje jedynym obcokrajowcem w nowożytnych dziejach klubu, który zagrał w jego barwach w najwyższej klasie rozgrywkowej. W ówczesnej I lidze zagrał dla Warty w czterech spotkaniach, po czym szybko powrócił na Ukrainę. Po zakończeniu kariery jego pracodawcą była głównie Enerhija Lwów, w której pełnił funkcję m.in. pierwszego trenera.
Ciekawie potoczyła się za to kariera piłkarza, który przywędrował do Warty jesienią 1994. John Phiri zieloną koszulkę przywdziewał u schyłku swojej bogatej kariery, po sezonie spędzonym w Sokole Pniewy. Defensor w sumie rozegrał dla Warty Poznań zaledwie cztery spotkania, ale w Zimbabwe, skąd pochodzi, ma status legendy. Chociaż ciężko ustalić dokładną liczbę meczów, które rozegrał dla reprezentacji narodowej, Phiri zakręcił się wokół setki występów dla popularnych “The Warriors”. W rodzimym futbolu działa do dzisiaj.
John Piri w 2016 roku (po lewej) / foto: thestandard.co.zw
W Polsce na stałe osiadł z kolei Daouda Camara. Gwinejczyk to obcokrajowiec o najdłuższym stażu w Warcie (półtora roku od początku wiosny 1998 do końca wiosny 1999). Afrykański obrońca w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce ma na swoim koncie w sumie 24 występy w Amice Wronki oraz Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. Dość mocno związał się z Wielkopolską, w ostatnich latach swojej kariery grał w m.in. Mieszku Gniezno czy Victorii Września.
Jak widać, nie było w historii Warty Poznań zbyt wielu zawodników spoza Polski, którzy graliby w niej dłużej niż przez jedną rundę. Jeśli więc Serhij Napołow wypełni swój 1,5-roczny kontrakt, to stanie się na równi z Camarą rekordzistą pod względem stażu w “Dumie Wildy”. My życzymy mu jednak, żeby ten rekord nawet pobił, a przede wszystkim, aby w najbliższych spotkaniach prezentował się w zielonej koszulce jak najlepiej!
→ w ustaleniu faktów bardzo pomógł mi tekst Bartosza Nosala z Gazety Wyborczej zatytułowany “Z dalekich krajów do Warty Poznań”, który możecie znaleźć pod tym linkiem