Piłkarz Warty Poznań Jakub Kuzdra i jego inna strona futbolu
Wstaje rano, żeby obejrzeć mecz piłkarski z Australii, śledzi rozgrywki w Norwegii, na Islandii – oto Jakub Kuzdra, jakiego nie...
Wstaje rano, żeby obejrzeć mecz piłkarski z Australii, śledzi rozgrywki w Norwegii, na Islandii – oto Jakub Kuzdra, jakiego nie znacie. Zapraszamy na rozmowę o nietypowych zainteresowaniach obrońcy Warty Poznań.
Piotr Leśniowski: Przerwa w rozgrywkach ligowych do dobra okazja do tego, żeby porozmawiać o nietypowych zainteresowaniach. W Twoim przypadku to piłka nożna, ale w trochę innym wydaniu…
Jakub Kuzdra: Tak, interesuję się ligami, które nie są w Polsce zbyt popularne. Nie tak dawno zaczął się sezon w lidze australijskiej, którą cały czas śledzę. Przez pierwsze półtora miesiąca nie opuściłem ani jednego meczu, wstawałem specjalnie o 6:30, żeby obejrzeć mecz. W piątki, soboty i niedziele. Akurat miałem kontuzję, nie grałem, więc oglądałem wszystkie mecze. Jestem pasjonatem tej ligi. Cieszę się, że występuje tam Polak, bo wtedy kibicuje się tej drużynie i inaczej ogląda się jej mecze. Radek Majewski teraz ma wprawdzie kontuzję, ale nie przeszkadza mi to w tym, żeby ściskać kciuki za jego zespół. Akurat klub ściągnął na miejsce Polaka zawodnika z Bundesligi, Niemca, więc Radek może mieć problem z powrotem do gry.
Analizujesz sytuację jak prawdziwy fachowiec.
– Za fachowca się nie uważam, ale znam dużo ciekawostek, sporo czytam, także w mediach społecznościowych. Zresztą nie tylko o lidze australijskiej. Lubię oglądać ligę norweską, islandzką, fińską.
Zawsze interesowały mnie kraje północne, Skandynawia, jej historia, kultura i religia. Lubiłem czytać o Wikingach. Jakby naturalnie zainteresowałem się też piłką w tych krajach. Śledzę je, poznaję anegdoty. W Norwegii przed ostatnią kolejką sześć drużyn było zagrożonych spadkiem z ligi. W tym zespół Ranheim, któremu bardzo życzyłem utrzymania się. Liczyłem na to, że jeszcze uda mu się z tego wyjść, ale, niestety, porażka z Rosenborgiem Trondheim przesądziła o spadku.
Kiedy zacząłeś się interesować takimi rozgrywkami?
– To było mniej więcej 3-4 lata temu. Akurat byłem u cioci w Norwegii. Wyszedłem pokopać piłkę w wolnej chwili i trafiłem na mecz drużyn z niższych lig. Boisko położone w bardzo malowniczym miejscu, wśród fiordów, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Spodobało mi się i zacząłem się interesować tymi drużynami. Potem doszła do tego Islandia. Może na początku nie sama liga, co piękne krajobrazy w tym kraju i boiska zbudowane w niesamowitych miejscach, gdzieś pośród skał. Do dziś zostało mi to, że lubię usiąść i obejrzeć mecz rozgrywany na takim stadionie.
W lidze islandzkiej gra sporo Polaków, może nie w ekstraklasie, ale w niższych ligach. Tak po prostu ciekawi mnie, jak im idzie. Kiedy więc jest możliwość, “odpalam” transmisję w Internecie i oglądam.
W norweskiej lidze kibicuję drużynie Sandefjord. To klub z miasta, w którym mieszka moja rodzina. Gdy jadę na święta do cioci i wujka, to dobrze się tam czuję. Mam sentyment do tego miejsca. Stąd pewnie sympatia do zespołu piłkarskiego z tego miasta. Akurat teraz Sandefjord wraca do ekstraklasy po rocznym pobycie w I lidze.
W Islandii bardziej interesują mnie losy poszczególnych zawodników. W Valurze Reykjavik występuje np. Hannes Halldórsson, bramkarz reprezentacji Islandii, który na mundialu w 2018 roku obronił rzut karny strzelany przez Leo Messiego. Został zresztą wybrany najlepszym zawodnikiem meczu z Argentyną. Ciekawią mnie takie smaczki. Szukam ich w internecie. Na weszlo.fm jest Magazyn Lig Egzotycznych prowadzony przez Adama Kotleszkę. Nie opuściłem ani jednego odcinka.
Znajdujesz w tych ligach coś, co pozwalaj Ci się rozwijać jako piłkarzowi?
– Hm, raczej nie. Wiadomo, że oglądam też ligę angielską, włoską itp. i tam staram się podpatrywać najlepszych. Ale gdy jest możliwość obejrzenia meczu ligi norweskiej i jakiegoś mniej znaczącego spotkania Serie A, to wybieram pierwszą opcję. Nie wiem, skąd się to bierze, ale ciągnie mnie do Skandynawii. Podoba mi się tamto podejście do życia: nie ma takiego pędu, pośpiechu, a ludzie biorą wszystko na spokojnie. Chyba dlatego tak to lubię.
Można zauważyć, że interesuje Cię piłka jako zjawisko.
– Tak. Taktyki na przykład lepiej uczyć się od najlepszych, od Włochów, Anglików, Niemców, ale nawet z tych egzotycznych dla nas lig da się wyciągnąć coś pożytecznego dla siebie. Przecież z tamtych zespołów zawodnicy też się wybijają do mocnych klubów.
Miałeś już okazję zobaczyć na żywo mecz z którejś z ulubionych lig?
– Na razie tylko w Norwegii byłem na meczu trzeciej ligi, ale oczywiście chciałbym oglądać je częściej. Mecze najczęściej pokrywają się z moimi, więc jest trudno. Kiedy my mamy wolne, to jest szansa tylko na obejrzenie jakiegoś sparingu.
A Australia?
– Na razie nie wiem, czy fundusze pozwolą, ale bardzo chciałbym tam polecieć. Może nawet kiedyś uda mi się trafić do któregoś z tamtejszych klubów… Pewnie długo bym się nie zastanawiał, gdyby przyszła taka oferta.
Poziom lig europejskich można porównać choćby w pucharach, a jaka jest siła klubów z Australii?
– Wydaje mi się, że poziom jest wyższy niż w polskiej ekstraklasie. Pojawia się tam wielu zawodników, którzy jeszcze niedawno grali w bardzo mocnych klubach, typu AC Milan. Był Adrian Mierzejewski. Myślę, że nie trafiają tam przypadkowi ludzie. Wiadomo, że w słabszych klubach nie ma takich budzetów, które pozwoliłby na ściąganie zawodników z czołowych klubów europejskich, ale naprawdę poziom bardzo przyzwoity. Do tego są piękne stadiony i przychodzi na nie bardzo dużo ludzi. Niektóre obiekty są położone nad oceanem, co też tworzy klimat. Tu toczy się mecz, a kawałek dalej roi się od statków. Bardzo mi się to podoba.
Masz z kim porozmawiać o tym nietypowym hobby?
– Obserwuję ekspertów na Twitterze, czasami też korespondujemy ze sobą. Specjalistą od ligi islandzkiej jest np. Piotr Giedyk, który prowadzi fanpejdż “Piłkarska Islandia”, mieszka na Islandii jest pilotem samolotu, a wolnych chwilach chodzi na mecze tamtejszej ligi. Cały czas wrzuca jakieś ciekawostki i można się sporo dowiedzieć, np.: ile zarabiają piłkarze, jak wygląda ich życie. Okazuje się, że część z nich to profesjonalni gracze, ale że są też kluby, nawet w ekstraklasie, w których chłopaki pracują w magazynach albo łowią ryby na kutrach, a wieczorami trenują piłkę nożną. To na pewno jest inna strona futbolu.
Rozmawiał Piotr Leśniowski