Gry wewnętrzne Warty Poznań rozstrzygnęły dopiero rzuty karne
Najpierw był sparing wewnętrzny 2×20 minut, potem rywalizacja na stałe fragmenty gry, a na koniec konkurs rzutów karnych, wygrany przez...
Najpierw był sparing wewnętrzny 2×20 minut, potem rywalizacja na stałe fragmenty gry, a na koniec konkurs rzutów karnych, wygrany przez drużynę w zielonych kamizelkach – tak wyglądał piątkowy trening Warty Poznań.
Po dwóch kolejkach nowego sezonu w rozgrywkach PKO Ekstraklasy nastąpiła krótka przerwa związana z meczami reprezentacji narodowych. Zespół trenera Piotra Tworka nie zagra w weekend meczu kontrolnego, a na zakończenie mikrocyklu treningowego sztab szkoleniowy zorganizował „Zielonym” intensywne zajęcia na głównej płycie stadionu przy Drodze Dębińskiej. Szansę pokazania się w warunkach zbliżonych do meczowych dostali nowi piłkarze m.in. Robert Ivanov, który w tym tygodniu podpisał kontrakt z Wartą Poznań
Po rozgrzewce zespół wziął udział w dwóch małych grach, w których celem było jak najdłuższe utrzymanie się przy piłce. Potem rozpoczął się sparing wewnętrzny 2×20 minut. Nie było podziału na pierwszą i drugą jedenastkę – składy były mieszane. Po 40 minutach rywalizacji na mokrym od deszczu boisku było 1:0 dla zespołu, który występował w niebieskich kamizelkach. Bramkę w pierwszej części gry zdobył Mateusz Kuzimski, który wykorzystał sytuację sam na sam z Adrianem Lisem.
Ale to nie był jeszcze koniec rywalizacji. Trener Piotr Tworek zarządził wykonywanie kolejno: rzutów rożnych, rzutów wolnych z dalszej odległości i rzutów wolnych zza pola karnego. Stałe fragmenty gry lepiej wykonywała drużyna w zielonych kamizelkach. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę strącił głową Bartosz Kieliba, a Gracjan Jaroch trafił do siatki efektownym strzałem, po którym piłka odbiła się od poprzeczki. Był remis 1:1. Po chwili Jakub Kiełb wyprowadził „Zielonych” na prowadzenie po uderzeniu bezpośrednio z rzutu wolnego. Na 2:2 wyrównał Mateusz Kuzimski.
Na koniec oba zespoły wykonywały rzuty karne. Pierwsze trzy serie były bezbłędne, ale w czwartej Daniel Bielica zatrzymał piłkę po strzale Mateusza Spychały. Gdy w kolejnej rundzie Robert Janicki trafił do siatki, zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.
– Zamiast rozgrywania sparingu zdecydowaliśmy się na grę wewnętrzną. Rywalizacja trwała ponad godzinę i 40 minut, była intensywna i rozstrzygnęła się dopiero w rzutach karnych – mówi trener Piotr Tworek. – Miałem okazję przekonać się o tym, że nowi zawodnicy szybko wkomponowali się w zespół. Od poniedziałku rozpoczynamy operację Piast Gliwice i przygotowujemy się do kolejnego występu w Ekstraklasie.