Rok 1938: Fryderyk Scherfke z Warty Poznań i pierwsza bramka dla Polski na mundialu
Brazylijski bramkarz Batatais ruszył się w stronę lewego słupka swojej bramki, a Fryderyk Scherfke kopnął w drugi róg – w...
Brazylijski bramkarz Batatais ruszył się w stronę lewego słupka swojej bramki, a Fryderyk Scherfke kopnął w drugi róg – w ten sposób padła pierwsza bramka dla Polski w historii jej występów na mistrzostwach świata. A może w legendarnym pojedynku z Brazylią (5:6) na mundialu w 1938 roku znakomity piłkarz Warty Poznań trafił do siatki jeszcze raz?
W czerwcu 1938 roku we Francji spotkało się 15 drużyn narodowych, by wyłonić piłkarskiego mistrza świata. W dwóch wcześniejszych turniejach zwyciężali gospodarze – w 1930 roku Urugwaj, a cztery lata później – Włochy. Italia jako pierwsza obroniła tytuł, wygrywając w finale z Węgrami 4:2. Trzecie miejsce zajęła Brazylia po zwycięstwie w takim samym stosunku ze Szwecją.
Stawili czoła wirtuozom z Brazylii
Drużyna z Ameryki Południowej najbardziej pasjonujący mecz mistrzostw rozegrała w pierwszej rundzie, czyli w 1/8 finału (nie było podziału na grupy), w pojedynku z Polską, która – tak jak Norwegia, Kuba i Indie Holenderskie (dziś Indonezja) – debiutowała w mistrzostwach. 5 czerwca o wygranej Brazylijczyków decydowało przedłużenie, jak wówczas nazywano dogrywkę, a mecz na Stade de la Meinau w Strasbourgu zakończył się wynikiem 6:5; po 90 minutach było 4:4.
„Fascynujące widowisko w Strasbourgu. Drużyna polska stawia czoło wirtuozom piłki z Brazylii” – zatytułował korespondencję z Francji „Przegląd Sportowy”. Mecz jeszcze przez wiele dni był rozkładany na czynniki pierwsze, analizowany, komentowany – tak tworzyła się legenda najbardziej pasjonującego występu „Biało-czerwonych” w historii mundiali.
Relacja ze zdjęciami, która ukazała się nazajutrz po meczu we francuskim piśmie “Le Miroir des sports”
„Widzowie obserwując początkowo spokojnie bieg wypadków, oklaskując często piękne zagrania jednej lub drugiej strony, szybko wyszli z rezerwy. Ulegli fluidowi jaki ciągnął się z pola walki, gdzie oba zespoły ożywione ambicją i zapałem z podziwu godną ofiarnością i zaparciem wydawały z siebie wszystko. (…) Trzeba przyznać, że przebieg meczu ułożył się jakby kierowała nim za kulisami ręka najsprawniejszego reżysera, obeznanego z psychiką tłumu, dyrygującego kontrastowymi efektami. W chwili, gdy wydawało się, że nic już nie przerwie normalnego biegu, że akcje potoczą się teraz spokojnym, równym łożyskiem, następował jakiś nieoczekiwany zakręt, a wraz z nim spadały kaskady przeżyć, które, zależnie od nastawienia obserwującego, odbijały się echem wielkiej radości lub bolesnym rozczarowaniem” – relacjonował dziennikarz „Przeglądu Sportowego”.
Fryderyk Scherfke – „Warciarz” który przeszedł do historii
W takich niezwykłych okolicznościach w dziejach polskiego futbolu zapisał się Fryderyk Scherfke z Warty Poznań. Snajper „Zielonych”, mistrz Polski z 1929 roku, podtrzymywał tradycję, zgodnie z którą piłkarze najstarszego klubu piłkarskiego stolicy Wielkopolski byli tam, gdzie działy się rzeczy ważne dla tej dyscypliny w Rzeczypospolitej. W 1921 roku, w pierwszym meczu reprezentacji Polski (z Węgrami w Budapeszcie) wystąpił „Warciarz”, Marian Einbacher. Trzy lata później, gdy Polacy debiutowali na Igrzyskach Olimpijskich, w Paryżu przeciwko Węgrom zagrał jego klubowy kolega, Marian Spojda. W 1938 roku na mundialu Marian Spojda był trenerem kadry w sztabie selekcjonera, Józefa Kałuży. Wartę na mistrzostwach reprezentował na boisku Fryderyk Scherfke.
Jedenastka “Biało-czerwonych” przed meczem z Brazylią. Fryderyk Scherfke stoi trzeci od prawej; źródło: NAC
Urodzony 7 września 1909 roku w Poznaniu Fryderyk Scherfke do dziś jest najlepszym strzelcem w historii występów Warty Poznań w Ekstraklasie. Rozegrał w lidze blisko ćwierć tysiąca spotkań, wystąpił we wszystkich przedwojennych sezonach ligowych i zdobył 131 bramek. W dwudziestoleciu międzywojennym częściej bramkarzy rywali pokonywał tylko Teodor Paterek z Ruchu Hajduki Wielkie, autor 153 trafień. Fryderyk Scherfke jest jedynym „Warciarzem” w tzw. Klubie 100 – otwiera w nim drugą dziesiątkę topowych strzelców wszech czasów w Ekstraklasie.
Uczył się pilnie – na boisku i w gimnazjum
Fryderyk Scherfke i jego starszy o rok brat Ginter (także zawodnik Warty Poznań) wywodzili się z protestanckiej, pruskiej rodziny. Po I wojnie światowej należeli do licznej mniejszości niemieckiej w Poznaniu. Polska zobowiązała się w traktatach do przestrzegania praw mniejszości, m.in. możliwości pobierania nauki w niemieckojęzycznych szkołach. „Fryc” Scherfke wraz z bratem uczyli się w Gimnazjum im. Friedricha Schillera w Poznaniu, w tym samym budynku, w którym dziś mieści się VI Liceum Ogólnokształcące, popularny „Paderek”. W archiwach szkoły zachowały się zapisy, które potwierdzają, że bracia Scherfke wstąpili w 1925 roku w szeregi Warty Poznań.
Swoje początki u „Zielonych” Fryderyk Scherfke wspominał następująco: „Piętnaście lat miałem, kiedy w roku 1925 wstąpiłem do K.S. Warta. Dostałem się od razu pod właściwą opiekę, gdyż trenerem był wówczas Węgier p. [Gyula] Biro, nauczyciel bardzo dobry, przede wszystkim zaś wieki przyjaciel młodzieży. Przydzielony do I. drużyny juniorów, pilnie uczęszczałem na treningi, uczyłem się u trenera Biro chętniej i pilniej może, niż w gimnazjum. Systematyczna nauka trenera, którego pupilkiem wnet się stałem, była solidnym fundamentem dla moich umiejętności piłkarskich. Już wówczas nauczyłem się, jak podać prostopadle, jak wypuścić «w uliczkę» łącznika lub skrzydłowego.”
Piłkarze Warty Poznań, mistrzowie Polski z 1929 roku. Fryderyk Scherfke stoi piąty z prawej; źródło: NAC
Był wysoki (182 cm wzrostu) i dobrze grał głową, a przy tym nie brakowało mu szybkości i ogólnej sprawności. Dobrze dryblował. Idealnie nadawał się na środkowego napastnika. Na powyższym zdjęciu, przedstawiającym mistrzowski zespół „Zielonych” z 1929 roku obok legendarnego bramkarza, Mariana Fontowicza stoi wyższy od kolegi, szczupły młodzieniec z gęstą, ciemną czupryną, zaczesaną na bok. To właśnie Fryderyk Scherfke, wówczas zaledwie 20-latek.
Gol w ligowym debiucie
Debiut w pierwszym zespole zaliczył dwa lata wcześniej, w połowie sezonu 1927. Od razu strzelił gola – trafił na 4:2 w wygranym przez Wartę Poznań 5:2 meczu z ŁKS Łódź. Początkowo młody Scherfke grał w ataku „Zielonych” u boku jednego z najlepszych napastników w kraju, reprezentanta Polski, Wawrzyńca Stalińskiego. As poznańskiego zespołu strzelał jak na zawołanie (23 bramki w 23 meczach), świetnie spisywał się inny napastnik, Władysław Przybysz (25 gier i 24 trafienia). W ich towarzystwie Fryderyk Scherfke rozegrał w pierwszym sezonie 11 spotkań i sześć razy pokonał bramkarzy rywali. W starciu z Pogonią Lwów (2:1) wykorzystał rzut karny. Fakt, że został wyznaczony do wykonania „jedenastki” w momencie, gdy Warta przegrywała 0:1, świadczy o tym, że już wtedy dobrze radził sobie w tej odpowiedzialnej roli.
Fryderyk Scherfke (najwyżej w wyskoku) był jednym z ulubieńców kibiców na stadionie przy ul. Rolnej
Z każdym rokiem Fryderyk Scherfke odgrywał coraz ważniejszą rolę w jednym z najlepszych przedwojennych klubów w Polsce. Gdy „Warciarze” sięgnęli po tytuł w 1929 roku, opuścił w całym sezonie tylko dwa mecze. Strzelił 9 goli, co było trzecim wynikiem w drużynie. Więcej bramek mieli tylko wspomniany Władysław Przybysz (22) i Adam Knioła (14).
Pierwszoplanową postacią w zespole Fryderyk Scherfke był już dwa lata później, a w sezonie 1932 został najlepszym strzelcem Warty. Miał na koncie 15 goli, tyle samo, co Kajetan Kryszkiewicz, późniejszy król strzelców ligi, jedyny w historii poznańskiego klubu.
Scherfke nie do poznania
W sprawozdaniach z meczów ligowych coraz częściej pojawiały się pochlebne recenzje dla Fryderyka Scherfke. Gdy pod koniec sierpnia 1931 roku Warta Poznań rozbiła aż 7:1 obrońców tytułu, Cracovię, „Przegląd Sportowy” poświęcił poznaniakowi więcej niż jeden akapit: „Trafiwszy na świetnie dysponowaną Wartę, musiał mistrz Polski skapitulować na całej linji. Warta pokazała w niedzielę swój lwi pazur, przedewszystkiem w linji ataku ze świetnym Scherfkem II, który zdobył 4 bramki. Scherfke jest dzisiaj graczem nie do poznania. Nie tak dawno znany był jako świetny technik, lecz gracz o angielskiej niemal flegmie. Po odbyciu służby wojskowej pozbył się flegmatyczności i nabrał niewidzianej dotąd u niego ruchliwości. Idzie odważnie na gracza pod bramką, nie podaje piłki wtył, co było jego nawyczką, strzela z każdej pozycji celnie i przytomnie”.
„Na 5 minut przed końcem Scherfke strzela siódmą i ostatnią bramkę, ustalając wynik dnia. Wyróżnili się u zwycięzców Flieger w obronie oraz Scherfke II bardzo ruchliwy i dobrze prowadzący przebojowy atak” – to z kolei fragment relacji dziennikarza „Kuriera Poznańskiego” po meczu Warty Poznań z WKS 22 pułku piechoty Siedlce. W sierpniu 1932 roku gospodarze na stadionie przy ul. Rolnej wygrali 7:2, a cztery gole strzelił Fryderyk Scherfke.
Fryderyk Scherfke (trzeci z ewej) w koszulce z orłem na piersi; źródło: NAC
Dobra forma wychowanka Warty nie uszła uwadze trenerom reprezentacji. Niespełna trzy miesiące później, 2 października 1932 roku Fryderyk Scherfke zagrał swój pierwszy z 12 meczów w zespole narodowym – Polska wygrała w Warszawie z Łotwą 2:1, mimo że do przerwy przegrywała, po tym jak rywal pokonał Mariana Fontowicza (Warta). Zwycięskiego gola w przedostatniej minucie strzelił za to inny „Warciarz”, Leon Radojewski.
Dla Warty Poznań strzelał gola za golem
Do opinii publicznej rzadko docierały tak pochlebne opinie dziennikarzy na temat Fryderyka Scherfke. W Poznaniu as w ataku Warty był niezwykle ceniony, ale w kraju nie mógł pozbyć się łatki gracza powolnego. Do siatki trafiał regularnie – między 1931 a 1938 rokiem miał aż sześć sezonów z kilkunastoma bramkami na koncie. Co najmniej 13, a w najlepszym dla siebie roku 1938 Fryderyk Scherfke strzelił 18 goli. Zważywszy na to, że w sezonie rozgrywało się wówczas około 20 spotkań, to są to osiągnięcia znakomite.
Reprezentacja Polski przed meczem z Irlandią (6:0), który był próbą generalną przed mistrzostwami świata. Fryderyk Scherfke stoi trzeci z lewej; źródło: NAC
Dyspozycja w lidze nie miała jednak żadnego przełożenia na grę w barwach narodowych. Lider Warty Poznań wrócił do reprezentacji w 1935 roku, ale aż do wyjazdu na mundial nie posłał piłki do siatki ani razu w meczu Polaków, mimo że było ich aż 10.
Wśród wybrańców wszystkich prawie narodów
Do dorobku reprezentacyjnego nie wlicza się występów Fryderyka Scherfke na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie z 1936 roku. „Biało-czerwoni” dotarli tam do półfinału, w którym ulegli 1:3 Austrii. Wcześniej zwyciężyli Węgrów 3:0 i Wielką Brytanię 5:4. Przeciwko Austriakom piłkarz Warty nie zagrał, gdyż w ćwierćfinale z Brytyjczykami złamano mu dwa żebra. Bez Fryderyka Scherfke Polacy przegrali oba mecze (oprócz półfinału, także spotkanie z Norwegią o brązowy medal), a w komentarzach i analizach nie brakowało opinii, że trenerzy reprezentacji nie potrafili znaleźć odpowiedniego zastępcy dla kontuzjowanego poznaniaka.
Sportowcy Warty Poznań w strojach olimpijczyków z 1936 roku. Fryderyk Scherfke – drugi z lewej
Dla piłkarza „Zielonych” występ na igrzyskach był na tyle ważny, że poświęcił mu fragment swoich wspomnień: „Wciągnąć mundur olimpijski, defilować w drużynie olimpijskiej na olbrzymim stadionie w Berlinie, być witanym przez stutysięczny tłum w nastroju podniosłym uroczystym, są to przeżycia sportowca, trudne do opisania, godne zazdrości, przeżycia, których nigdy nie zapomnę. Mieszkałem w wiosce olimpijskiej wśród wybrańców wszystkich prawie narodów, byłem tam jedynym piłkarzem Warty”.
Pięć bramek w jednym meczu!
Przed mundialem 1938 roku w kraju trwała dyskusja o tym, kto powinien być we Francji środkowym napastnikiem reprezentacji Polski. Faworytem kibiców ze Śląska był Jerzy Wostal z AKS Chorzów (wówczas Królewska Huta). Dyskusję dość szybko uciął jednak selekcjoner, Jerzy Kałuża, który stwierdził, że dla niego nie ma obecnie lepszego kandydata od Fryderyka Scherfke.
Na początku kwietnia 1938 roku, miesiąc po tym, jak do kraju dotarła informacja, że rywalem Polski na mistrzostwach będzie Brazylia, ruszał sezon ligowy w kraju. Warta Poznań na dzień dobry rozbiła Polonię Warszawa aż 7:1. Pięć goli w tym spotkaniu strzelił Fryderyk Scherfke, co do dziś jest klubowym rekordem w Ekstraklasie.
Fryderyk Scherfke (Warta Poznań) świetnie grał głową, strzelił nią wiele goli; źródło: NAC
„5 bramek Szerfkego na meczu Warta Polonia 7:1” – zatytułował relację „Przegląd Sportowy”, ale nad wyczynem reprezentanta specjalnie się nie rozwodził. Wiemy, że Fryderyk Scherfke dwa razy pokonał bramkarza z rzutów karnych, raz trafił zaś głową. „Doskonale wspomagany piłkami atak, mógł w takich warunkach skutecznie pracować, mając jako kierownika Szerfkego, który przypomniał swoje najlepsze czasy” – napisał dziennikarz w dodatku sportowym „Ilustrowanego Kuryera Codziennego”.
Zmylony Batatais
Fryderyk Scherfke ostatecznie na mundial pojechał (wśród rezerwowych, którzy czekali w gotowości w Polsce był jeszcze „Warciarz”, Edmund Twórz). Kadra ruszyła do Francji z Poznania, po obozie przygotowawczym w Wągrowcu.
Reprezentanci Polski (Fryderyk Scherfke drugi z prawej) w drodze na mundial we Francji
Wydarzenia z popołudnia 5 czerwca w Strasbourgu zostały szeroko i dokładnie opisane. Z drugiej połowy spotkania i dogrywki została przeprowadzona transmisja w Polskim Radiu, co tylko pomogło zbudować mit heroicznego boju „Biało-czerwonych” z egzotycznym przeciwnikiem. Aż do remisu z Anglią na Wembley w 1973 roku i awansu na mistrzostwa w Niemczech nie było przecież międzynarodowego występu naszych piłkarzy, który obrósłby taką legendą.
I tym bardziej warto podkreślić, że ważnym bohaterem tej historii był piłkarz „Zielonych”. Była 23. minuta gry. Brazylijczycy prowadzili 1:0 po golu Leonidasa. W polu karnym potężny obrońca Domingos łapie i przewraca Ernesta Wilimowskiego. Rzut karny dla Polski! Fryderyk Scherfke bez trudu zmylił bramkarza Batataisa: kopnął po ziemi w prawy róg bramki. W ten sposób został strzelony pierwszy gol w historii występów Polaków na mistrzostwach świata. Autorem był zawodnik Warty Poznań, Fryderyk Scherfke.
A może gole były dwa?
W oficjalnych statystykach Fryderyk Scherfke ma na koncie 12 występów w reprezentacji Polski i jednego gola. Właśnie tego z rzutu karnego w Strasbourgu. Tymczasem wiele wskazuje na to, że wbrew oficjalnej linii, legendarny piłkarz Warty Poznań zdobył we Francji nie tylko pierwszą, ale też ostatnią bramkę dla „Biało-czerwonych”. Temat zgłębił i szeroko opisał Leszek Jarosz w piątym numerze wydawnictwa „Kopalnia. Sztuka Futbolu” (rok 2020).
Już w bieżących doniesieniach z mundialu były rozbieżności, co do tego, kto posłał piłkę do brazylijskiej bramki na 5:6 w ostatnich minutach dogrywki. Część mediów przypisywała autorstwo Ernestowi Wilimowskiemu, dla którego miał to być czwarty gol w meczu, a część widziała strzelca w osobie Fryderyka Scherfke.
„Wszystko zdaje się być skończone, zwłaszcza iż nasi przeciwnicy bezustannie wybijają piłkę na aut, grając wyraźnie na czas. Tymczasem w przedostatniej minucie Wodarz ucieka przeciwnikowi, strzela i nadbiegający Szerfke ładuje piłkę do bramki” – tak opisał ostatniego gola meczu Brazylia – Polska obecny na stadionie korespondent „Kuryera Sportowego”. Także w relacjach zagranicznych mediów były różne wersje ostatniej akcji bramkowej w tym meczu: u jednych strzelał Scherfke, u innych – Wilimowski.
Stade de la Meinau w Strasbourgu w 1938 roku; źródło: rcstrasbourgalsace.fr
Jak było faktycznie? Trudno dziś ustalić i pewnie nigdy się tego nie dowiemy. Oficjalna kronika filmowa mistrzostw, dzięki której możemy obejrzeć akcja i kilka goli z pojedynku w Strasbourgu, nie obejmuje akcji z ostatnich minut dogrywki. Utrwaliła się wersja z Ernestem Wilimowskim, który miał tego dnia cztery razy zaskoczyć bramkarza rywali. Zresztą jako pierwszy piłkarz w historii mistrzostw świata. Być może bardziej pasowało to do utrwalenia legendy tego boju, w którym Polak wygrał pojedynek ze świetnym, błyskotliwym Brazylijczykiem Leonidasem, autorem trzech trafień w starciu z Polską.
Fryderyk Scherfke, mówiąc delikatnie, nie był ulubieńcem krajowych dziennikarzy, którzy nieustannie zarzucali mu powolność i małą ruchliwość. Zresztą ich zdaniem w tamtym meczu na środku polskiego napadu miał grać ktoś inny.
Plakietka z dedykacją
Za wersją z Fryderykiem Scherfke, jako zdobywcą dwóch bramek w meczu z Brazylijczykami w 1938 roku, poza wspomnianymi relacjami, przemawiają jeszcze dwa fakty przytoczone przez Leszka Jarosza:
– wersja samego zainteresowanego, który w powojennej korespondencji z badaczem historii sportu, Teodorem Wawocznym, zaznaczył w ankiecie dotyczącej mundialowego debiutu, że strzelił Brazylii dwa gole, a Wilimowski – trzy,
– pamiątkę, który piłkarz Warty Poznań otrzymał od ówczesnego prezesa PZPN, Kazimierza Glabisza. Był on obecny na meczu w Strasbourgu i po nim wręczył zawodnikom plakietki. Ta dla Fryderyka Scherfke była z następującą dedykacją: „Na pamiątkę dramatycznego meczu z Brazylią, a specjalnie Szerfkemu za strzelone dwie pierwsze bramki w reprezentacji”,
– wspomnienia kapitana polskiej drużyny, Władysława Szczepaniaka, który po latach opowiadał, że najlepiej na mundialu grał Wilimowski, który „strzelił Brazylijczykom trzy bramki”.
Transmisja podczas sparingu
W tym samym czasie, gdy Polska grała z Brazylią w Strasbourgu, na stadionie przy ul. Rolnej w Poznaniu Warta rywalizowała towarzysko z zespołem Vorwärts-Rasensport z Gliwic. Na obiekcie ustawiono głośniki, żeby widownia mogła wysłuchać transmisji z występu reprezentacji. Poznańscy kibice z pierwszej ręki wiedzieli więc o tym, jak radzi sobie ich idol.
Już po powrocie z mistrzostw we Francji Fryderyk Scherfke znów spisywał się świetnie w barwach „Zielonych”. W trzech kolejnych spotkaniach (dwóch z Warszawianką i jednym ze Śmigłym Wilno) zdobył cztery bramki, a w całym sezonie uzbierał ich 18 w 18 występach. Był najlepszym snajperem w drużynie, która sięgnęła po swoje czwarte (z pięciu w ogóle) wicemistrzostwo Polski.
Fryderyk Scherfke (z lewej) na treningu Warty Poznań; źródło: NAC
W kolejnym roku także grał we wszystkich meczach ligowych, również w tym z 20 sierpnia, w którym Warta Poznań rozbiła 5:2 Ruch Chorzów z Ernestem Wilimowskim w składzie i udowodniła, że jest poważnym kandydatem do tytułu. Niestety, kolejnych spotkań już nie było. 1 września wybuchła II wojna światowa…
Pomagał dawnym kolegom z boiska
Po wrześniu 1939 roku Poznań znów znalazł się granicach Rzeszy. Fryderyk Scherfke musiał podpisać niemiecką listę narodowościową, tzw. Volkslistę. Gdyby tego nie zrobił, zostałby uznany za zdrajcę i groziłaby mu wywózka do obozu koncentracyjnego. Jako obywatel Rzeszy został wcielony do wojska. Otrzymał polecenie działania na rzecz rozwoju niemieckiego piłkarstwa w Poznaniu. Świetnie znany z występów w Warcie Fryderyk Scherfke został prezesem i kapitanem zespołu 1. FC Posen. Karierę sportową zakończył w 1940 roku, w wieku 31 lat.
Zanim trafił na front, pracował w należącym do rodziny warsztacie samochodowym. Naprawiano tam auta m.in. Wehrmachtu czy SS. Jak twierdzi Thomas Urban w książce „Czarny Orzeł, Biały Orzeł. Piłkarze w trybach polityki”, to właśnie w jednym z takich aut podczas jazdy próbnej po naprawie w warsztacie Fryderyk Scherfke musiał być widziany w Poznaniu. W ten sposób pewnie zrodziła się plotka, którą powtarzano przez dziesięciolecia, jakoby były reprezentant Polski został funkcjonariuszem Gestapo.
Fryderyk Scherfke (Warta Poznań) po meczu treningowym reprezentacji Polski w 1937 roku; źródło: NAC
Tymczasem fakty są zupełnie inne. Radosław Nawrot przedstawił w „Gazecie Wyborczej” liczne sytuacje, w których Fryderyk Scherfke ratował z opresji i ratował przed wywózką dawnych kolegów z Warty Poznań: Mariana Fontowicza oraz przyszłego mistrza kraju (1947 rok) i przyszłego reprezentanta, Bolesława Genderę. Z kolei Michała Fliegera, innego byłego zawodnika mistrzowskiej drużyny z 1929 roku, a potem członka ruchu oporu, ostrzegł z kolei przed dekonspiracją.
Ratował przed obozem
Pomagał nie tylko kolegom z boiska. Do redakcji „GW” zgłosiła się córka przedwojennego poznańskiego adwokata, Bolesława Dembeckiego i opowiedziała następującą historię z listopada 1939 roku:
„Przyszedł do nas młody mężczyzna w cywilu. Był to pan Fryc Scherfke. Mówił, że przyszedł z polecenia swoich rodziców, by nas poinformować, że jesteśmy na liście Polaków, przeznaczonych do wywiezienia. Podał nawet termin wywózki. (…) Pan Scherfke powiedział, że jest gotów nam pomóc, byśmy nie trafili do obozu na Śródce. Mój ojciec pochodził z Lwowa, był doktorem praw. Przed wojną jako adwokat prowadził sprawy rodziny Scherfke. To byli chyba rzemieślnicy. Nie wiedziałam wtedy, że pan Scherfke był znanym piłkarzem. Ale mój brat wiedział, bo był starszy i interesował się piłką nożną. Mówił mi, że pan Scherfke strzelił wiele bramek dla Warty.
Mój ojciec ustalił z panem Scherfke, że tego dnia, którego mieliśmy zostać wywiezieni do obozu, będziemy czekać na niego gotowi, każdy ze spakowanym plecakiem. A on przyjedzie po nas swoim samochodem i nas zabierze. (…) Pan Scherfke przyjechał po nas w zielonym mundurze Wehrmachtu. Było nas pięć osób: tata, mama, ja, mój 13-letni brat Janusz i moja babcia. Zabrał nas wszystkich na Śródkę. O ile dobrze pamiętam, pan Scherfke zorganizował to tak, że myśmy nawet nie wyszli z samochodu. Poszedł do obozu i załatwił, że nas odhaczono na liście. A zaraz potem zawiózł nas prosto na dworzec kolejowy. Tam moi rodzice dali mu pieniądze, a on wykupił dla nas bilety na pociąg do Wrocławia. I pojechaliśmy. Mój ojciec po wojnie często powtarzał, że dzięki panu Scherfke nie przeszliśmy przez obóz na Śródce i mogliśmy wyjechać z Poznania”.
Uczciwy i serdeczny przyjaciel
W 1943 roku Fryderyk Scherfke wyjechał z Poznania. Został bowiem wysłany na front. W lutym 1945 roku został ranny w Jugosławii. Zanim dołączył do swojej jednostki w Niemczech, prawdopodobnie po raz ostatni odwiedził Poznań. Zabrał z miasta żonę i syna. Wyjechali do Meklemburgii. Przed końcem wojny Fryderyk Scherfke trafił do brytyjskiej niewoli, ale został z niej zwolniony po kilku tygodniach. W 1947 roku zamieszkał w Berlinie Zachodnim, gdzie przez lata prowadził sklep z meblami. Sprzedał go na początku lat 80. i przeniósł się do Bad Soden w Hesji, gdzie zmarł 15 września 1983 roku w wieku 74 lat.
Fryderyk Scherfke na zdjęciu z 1937 roku
O śmierci Fryderyka Scherfke jego żona Ursula poinformowała Bolesława Genderę. On i jeszcze kilkudziesięciu „Warciarzy” (niektórzy wraz z rodzinami) podpisało się pod kondolencjami, w których napisano m.in.: „Pamięć o naszym kochanym koledze Fritzu pozostanie w naszych sercach, będziemy go pamiętali jako uczciwego i serdecznego kolegę i przyjaciela”.