Warta Poznań remisuje z Koroną Kielce – decydujący gol w ostatniej minucie
Rozgrywający mecz nr 200. w Ekstraklasie Mateusz Kupczak dał Warcie Poznań prowadzenie w wyjazdowym meczu z Koroną Kielce, ale gospodarze...
Rozgrywający mecz nr 200. w Ekstraklasie Mateusz Kupczak dał Warcie Poznań prowadzenie w wyjazdowym meczu z Koroną Kielce, ale gospodarze wyrównali w ostatniej akcji i piątkowy pojedynek 11. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy zakończył się remisem 1:1.
Gdy piłkarze obu zespołów na rozgrzewce przygotowywali się do pojedynku, pojawiła się informacja, że mecz nie rozpocznie się o czasie. Gospodarze zmagali się z awarią zasilania, która spowodowała, że m.in. nie paliły się wszystkie jupitery. Na boisku panował półmrok, bo świeciły się tylko niektóre lampy. Było jasne, że w takich warunkach grać się nie da. Najpierw była mowa o poślizgu 15-minutowym, potem doszedł kolejny kwadrans, następnie jeszcze 10 minut, potem 5, a w efekcie sędzia Paweł Raczkowski rozpoczął spotkanie o godz. 18:50, czyli mniej więcej wtedy, gdy zespoły powinny być już w szatni po pierwszej połowie.
Początek spotkania wyglądał tak, jakby był to ciąg dalszy ostatniego meczu „Zielonych”, jakby znów rywalizowali ze Śląskiem Wrocław, zamykając rywali na ich połowie. W 4. minucie mogła się podobać akcja prawą stroną z udziałem Bogdana Tiru (zastąpił zawieszonego za kartki Dimitrisa Stavropoulosa), Kajetana Szmyta, Dario Vizingera i Jakuba Bartkowskiego. Ten ostatni sprytnie odegrał piłkę piętą do Kajetana Szmyta, a ten znalazł w polu karnym Stefana Savicia. Niestety, pomocnik Warty Poznań nie dał rady oddać strzału lewą nogą z pola karnego, mimo że był na wprost bramki.
Dwie minuty później znów poznaniacy zaatakowali prawą stroną i znów Jakub Bartkowski popisał się nieszablonowym zagraniem. Tym razem zobaczyliśmy już strzał, ale Konrad Matuszewski został zablokowany przez rywali.
Nacierającą i dobrze nastawioną Wartę zatrzymała… zadyma na stadionie. Kibice Korony odpalili pirotechnikę po której nad murawą unosił się gęsty, gryzący w gardło dym. Sędzia pozwolił wznowić grę dopiero po 8 minutach. Gospodarze dostali coś w rodzaju przerwy na żądanie, znanej z innych dyscyplin sportu. Po niej zaczęli grać coraz odważniej, a „Zieloni” coraz bardziej przesuwali się w stronę swojej bramki. Do końca pierwszej polowy nie zaatakowali już ani razu.
Przewagę miał zespół w koszulkach w żółte i czerwone pasy. Atakował głównie lewą stroną, gdzie były zawodnik Warty, Mateusz Czyżycki był wspierany przez odważnie udzielającego się w ofensywie Marcusa Godinho. Jędrzej Grobelny nie miał za wiele okazji do interwencji, ale najpierw obronił na raty strzał Jacka Podgórskiego (piłka nie leciała w bramkę) w 24. minucie, a 12 minut później pewnie złapał piłkę po uderzeniu z woleja w wykonaniu Mateusza Czyżyckiego.
Druga część gry była już ciekawsza. Od 50. minuty poznaniacy byli na prowadzeniu, a bohaterem bramkowej akcji został Mateusz Kupczak, kapitan drużyny, który w piątek rozgrywał swój dwusetny mecz w Ekstraklasie. Na boisku w Kielcach odebrał piłkę Hiszpanowi Nono kilkanaście metrów przed polem karnym rywali i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Wprawdzie Xavier Dziekoński wybiegł daleko z bramki, ale Mateusz Kupczak był sprytniejszy i kopnął nad jego nogą, a piłka wpadła do siatki przy słupku. Było więc 1:0 dla Warty, która strzeliła gola po trzech meczach, w których jej się to nie udawało.
Po bramce dla „Zielonych” Korona kilka razy zaatakowała, ale poza dwoma niecelnymi strzałami Mateusza Czyżyckiego nie wynikało z tych akcji za wiele. W 65. minucie mogło być 2:0 dla gości, ale Wiktor Pleśnierowicz pomylił się nieznacznie – po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i uderzeniu głową przez obrońcę Warty piłka trafiła w słupek! W następnej minucie Kajetan Szmyt omal nie uprzedził bramkarza Korony w polu karnym, a po chwili poznański skrzydłowy świetnie podał do Stefana Savicia, który miał sporo miejsca w polu karnym, ale został powstrzymany przez obrońcę.
Gospodarze bili głową w mur i za nic nie byli w stanie stworzyć sobie okazji do wyrównania. Wydawało się, że jeśli już zobaczymy tego wieczoru drugiego gola, to będzie to trafienie dla zespołu z Wielkopolski. W doliczonym czasie gry solidny strzał oddał Miguel Luis, ale bramkarz Korony odbił piłkę. Potem jeszcze Konrad Matuszewski szarżował w polu karnym, zwiódł obrońcę, ale nie zdecydował się na uderzenie. Po dośrodkowaniu piłkę wybił obrońca.
Dobrnęliśmy do piątej, ostatniej minuty doliczonego czasu gry. Wówczas to sędzia Paweł Raczkowski przyznał Koronie rzut wolny w pobliżu koła środkowego na połowie poznaniaków. Po dośrodkowaniu w pole karne Jędrzej Grobelny odbił piłkę, która po uderzeniu głową przez Dominicka Zatora zmierzała w stronę bramki. Niestety, po interwencji bramkarza „Zielonych” piłka odbiła się od Martina Remacle i wpadła do siatki…
Sędzia zwlekał jeszcze z odgwizdaniem końca meczu, czekając na analizę VAR. Po kilku minutach zakończył jednak mecz przy stanie 1:1.
KORONA KIELCE – WARTA POZNAŃ 1:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Mateusz Kupczak (50. minuta), 1:1 Martin Remacle (90. +6)
Warta Poznań: Jędrzej Grobelny – Bogdan Tiru, Dawid Szymonowicz, Wiktor Pleśnierowicz Ż – Mateusz Kupczak, Miguel Luis – Kajetan Szmyt (84. Niilo Maenpaa), Stefan Savić (68. Maciej Żurawski) – Dario Vizinger Ż (78. Oskar Krzyżak).
Sędziował Paweł Raczkowski z Warszawy
Widzów: 9398
Mecz rozpoczął się z 50-minutowym opóźnieniem z powodu awarii zasilania na stadionie