Opinie trenerów po meczu Widzew Łódź – Warta Poznań
Warta Poznań pokonała Widzew Łódź 1:0 w sobotnim pojedynku 14. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy na stadionie przy ul. Piłsudskiego...
Warta Poznań pokonała Widzew Łódź 1:0 w sobotnim pojedynku 14. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy na stadionie przy ul. Piłsudskiego w Łodzi. Przeczytaj, co powiedzieli po tym meczu trenerzy obu zespołów:
Dawid Szulczek (trener Warty Poznań): Serce, walka, szczęście – te trzy słowa nasuwają się, gdy myślę o tym, co dziś widzieliśmy. Na pewno Widzew idzie w dobrą stronę rozwija się, robił to już za trenera Janusza Niedźwiedzia, teraz robi to za trenera Daniela Myśliwca, to może imponować. Poprzeczka była dziś zawieszona wysoko. Piłka taka jest – zabierała nam wcześniej, a dzisiaj oddała z nawiązką. Liczba ataków Widzewa była ogromna. My byliśmy w ich polu karnym rzadko.
Moi piłkarze wyciskają maksimum. Mamy problemy kadrowe. Na rozgrzewce straciliśmy Dimitrisa Stavropoulosa. Szkoda, bo wchodził na wysokie obroty i był w dobrej formie. Na początku meczu Miguel Luis doznał urazu. Potem ból narastał i konieczna była zmiana.
Przed nami pięć ciężkich spotkań, trzeba zrobić, co tylko się da, by punktować. Musimy lepiej grać, częściej utrzymywać się przy piłce. Wiedzieliśmy, że w tej rundzie będzie trochę trudności po drodze. Zdaję sobie sprawę z tego, że czasem trudno ogląda się nasze mecze, ale te punkty wydzieramy na ambicji.
Wiktor Pleśnierowicz wskoczył do składu i zagrał dobry mecz. Jędrek Grobelny miał trudny początek, ale potem został bohaterem, śmiało może aspirować do tytułu bramkarza kolejki. Marton Eppel z pierwszym golem, Kajtek Szmyt z asystą. Wrócili Niilo Maenpaa, Jakub Kiełb i Michał Kopczyński. Piłka jest nieprzewidywalna, wszystko co zaplanowaliśmy, zmieniło się. Gdyby nie kartki, to Kiełba i Kopczyńskiego nie byłoby w kadrze meczowej. Dziś musieli nam pomóc na boisku.
Chcieliśmy zagrać inaczej. Szykowaliśmy się na inny sposób grania. W drugiej połowie mieliśmy momenty, w których realizowaliśmy założenia. Pierwsza połowa była dla nas bardzo trudna. Nie spodziewaliśmy, że Widzew zagra na dwóch napastników. Szacunek dla bloku defensywnego, że przetrwał ten huragan ataków.
Daniel Myśliwiec (trener Widzewa Łódź): Obiecałem sobie, że będzie krótko, ale nie jest łatwo zebrać myśli. Miałem duży dylemat, jak zagrać przeciwko rywalowi tak dobrze zorganizowanemu przede wszystkim w obronie. Dylemat polegał na tym, czy zmienić naszą strukturę w defensywie i zwiększyć nasze szanse na tworzenie sytuacji, ale zaburzyć przy tym naturalne odruchy, czy postawić na wcześniejsze rozwiązania. Wybrałem zmianę struktury. Mieliśmy przez to dużo akcji, ale straciliśmy bramkę. Potem noga drżała nam zdecydowanie zbyt często. Mogę tylko żałować swojej decyzji. Z pozytywów – niedługo mamy kolejny mecz, będziemy chcieli dać naszym kibicom zwycięstwo.
Po tym jak straciliśmy bramkę, na pewno oczekiwałbym od nas więcej cierpliwości. Nie możemy dawać ponieść się emocjom, gdy do końca meczu zostaje 70 minut. To jest kwestia procesu, w którym uczestniczymy. W momencie, w którym na boisku mamy 2 napastników i próbujemy dośrodkowywać, tworzą się półprzestrzenie. Dzięki temu mogliśmy kreować jakościowe sytuacje, pomimo nie zawsze optymalnych decyzji z naszej strony.
Pierwsze minuty drugiej połowy to był dobry okres naszej gry. Wyszliśmy z jasnym nastawieniem i konkretnym planem. Paradoksalnie dobrze było też przed samą stratą bramki i od razu po tym. Takie granie to jednak nie wszystko, na co nas stać.
Jeśli chodzi o gola dla Warty, to unikałbym stwierdzenia pech i przypadek. Ta piłka musi być wcześniej wybroniona, linia obrony musi skrócić pole, by zostawić piłkarza na ofsajdzie. Na gorąco – tego nam zabrakło. Na 90 minut rywal stworzył jedną sytuację. Jesteśmy ludźmi, trudno wymagać więcej.