Porażka na koniec roku. Warta rozbita w Płocku 4:0.
Na papierze Wisła Płock była zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Jednak fakt, że Nafciarze nie zwyciężyli w ligowym meczu od początku...
Na papierze Wisła Płock była zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Jednak fakt, że Nafciarze nie zwyciężyli w ligowym meczu od początku października, a w ostatnim spotkaniu drużyn w Pucharze Polski to Warta była górą, mógł dawać Zielonym nadzieję na powodzenie w niedzielnym starciu. Niestety taki scenariusz sie nie ziścił. Nafciarze bezdyskusyjnie zdominowali mecz i wygrali 4:0.
Warta rozpoczęła standardowym zestawieniem z Jakubem Kiełbem na pozycji defensywnego pomocnika oraz Rafałem Adamskim i Maciejem Firlejem w ataku. Niespodzianką za to była nieobecność Macieja Żurawskiego, którego miejsce zajął Damian Gąska.
Już od samego początku meczu Wisła bardzo mocno zaakcentowała swoją przewagę na boisku, przejmując zdecydowaną inicjatywę. W 17. minucie Krystian Pomorski pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce obok bezradnego Leo Przybylaka. Stracona bramka ożywiła nieco Zielonych. Najpierw samotnego rajdu zakończonego zdobyciem pierwszego w tym meczu dla Warty rzutu rożnego próbował Adamski, a kilka minut później mocnym strzałem bramkarza gospodarzy próbował zaskoczyć Firlej, jednak piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. Zrywy Warciarzy jednak nie trwały długo. W 37. minucie Wisła po raz kolejny bardzo łatwo przedostała się w pole karne Warty. Dwa oddane jeden po drugim strzały wybronił Leo Przybylak, ale za trzecim razem nie miał już nic do powiedzenia. W podbramkowym zamieszaniu do piłki dopadł Piotr Krawczyk i strzałem z woleja z jednego metra umieścił piłkę w bramce. Do końca pierwszej połowy obraz gry nie uległ już zmianie i Zieloni schodzili do szatni z dwubramkową stratą.
Drugą połowę Warta rozpoczęła z dwiema zmianami: na boisku pojawili się Filip Waluś i Kacper Przybyłko za Jakuba Kiełba i Wiktora Pleśnierowicza. Nafciarze po przerwie nie mieli zamiaru zwalniać tempa. W 50. minucie mocno zza pola karnego huknął Jime, dając Leo Przybylakowi szansę na popisanie się piękną paradą. Dalsze minuty to mecz pod całkowitą kontrolą Płocka. Piłkarze w granatowych strojach spokojnie rozgrywali piłkę w środkowych sektorach boiska, łatwo forsując szyki obronne Warty i od czasu do czasu podkręcając tempo. Właśnie w czasie jednej z takich akcji płaskie i silne dośrodkowanie wykorzystał Dominik Kun, zdobywając trzeciego gola dla Wisły w 61. minucie meczu.
Kilkanaście minut później było już 4:0. Po dośrodkowaniu z lewej strony piłkę musnął Piotr Krawczyk, zdobywając swojego drugiego gola w tym meczu, a swojego piątego w tym sezonie dla Wisły. W 83. minucie Dawid Kocyła miał świetna okazję żeby podwyższyć prowadzenie ale w sytuacji sam na sam doskonale zachował sie Leo Przybylak.
Ostatecznie Warta przegrała mecz 4:0. Rywal całkowicie zdominował spotkanie, Trzeba przyznać ze w tym meczu Wiśle wychodziło praktycznie wszystko: tempo rozgrywani akcji było wysokie, podania celne, akcje składne a strzały – skuteczne. Niestety na jej tle Warta wypadła dziś bardzo słabo, nie mając piłkarsko nic poważnego do zaoferowania. Przed wyższym wynikiem Zielonych uratował Leo Przybylak, który posiał się kilkoma doskonałymi interwencjami.
Teraz przed trenerem Klepczarkiem i jego drużyna, przerwa zimowa do połowy lutego. W kolejnym spotkaniu, już w nowym roku Warta podejmie łódzki ŁKS.