Jupitery rozświetliły stadion przy Drodze Dębińskiej
Po całym dniu testów i pomiarów, w czwartkowy wieczór zostały uruchomione wszystkie cztery jupitery w „Ogródku”. To historyczny moment w...
Po całym dniu testów i pomiarów, w czwartkowy wieczór zostały uruchomione wszystkie cztery jupitery w „Ogródku”. To historyczny moment w dziejach Warty Poznań!
Ani nieistniejący już obiekt przy ul. Rolnej, na którym Warta Poznań zdobywała dwa mistrzostwa Polski, ani zrujnowany dziś stadion im. 22 lipca (później im. Szyca) nie miały systemu sztucznego oświetlenia. Klub doczekał się go dopiero teraz, krótko przed 108. rocznicą powstania.
Sfinansowana z budżetu miasta inwestycja rozpoczęła się na dobre dopiero w tym roku. Miesiąc temu w „Ogródku” zostały ustawione cztery ponad 25-metrowe maszty z reflektorami. Te rozbłysły w czwartkowy wieczór. Jupitery były widoczne z wielu miejsc nie tylko na Wildzie, ale też z okien ratajskich bloków. W ten sposób znika powoli podstawowa przeszkoda, która np. nie pozwoliła piłkarzom „Zielonych” rozgrywać meczów Fortuna 1 Ligi na stadionie przy Drodze Dębińskiej.
Przy maksymalnej mocy na obiekcie jest jasno jak w dzień. – Cały dzień wykonywaliśmy próby na różnych poziomach oświetlenia. Musieliśmy sprawdzić, jak świecą przy poziomie 200 luksów, 500 luksów, 800 luksów i 1600 luksów. To odpowiednio tryby: treningowy, zawodów bez telewizji, tryb awaryjnej transmisji i pełna moc – tłumaczy Bogdan Kuć, kierownik prac z firmy Ada Light, dla której „Ogródek” jest kolejnym pierwszoligowym stadionem ze zbudowanymi jupiterami.
Zanim odpalono lampy na wszystkich czterech masztach, przez cały dzień trwały rozmaite testy. – Każdy reflektor, a mamy ich na jednym maszcie 40, jest nacelowany w konkretne miejsce boiska. Chodzi o zapewnienie równomierności oświetlenia placu gry. W konkretne miejsce są nacelowane dwa reflektory. W momencie, gdy przechodzimy na poziom 800 luksów, jeden reflektor jest po prostu wygaszony i w dane miejsce świeci tylko jeden z tej pary – wyjaśnia Bogdan Kuć. – Gdy spojrzymy na reflektory w ciągu dnia, to zobaczymy, że jeden świeci w lewo, drugi w prawo, a jeszcze inny pod siebie. To wynika ze specyfiki projektu, że każdy reflektor musi znaleźć konkretne miejsce, które oświetla.
– Musieliśmy zrobić też pomiary skuteczności ochrony przeciwporażeniowej, pomierzyć prądy itp. To uruchomienie jupiterów to nie jest jeszcze finał, bo czeka nas jeszcze trochę kosmetycznych prac i dopiero po ich zakończeniu będziemy mogli opuścić w spokoju obiekt Warty Poznań – mówi przedstawiciel firmy Ada Light.
Fot. Adam Ciereszko