“Muszę utrzymać zespół w Ekstraklasie”. Rozmowa z trenerem Warty Poznań, Piotrem Tworkiem
– Cel jest prosty. Utrzymanie się w Ekstraklasie i jak najdłuższa gra w edycji Pucharu Polski. Nie ma innego celu,...
– Cel jest prosty. Utrzymanie się w Ekstraklasie i jak najdłuższa gra w edycji Pucharu Polski. Nie ma innego celu, nie ma nawet pośrednich celów, bo są to poważne wyzwania i musimy im sprostać – zapowiada trener Warty Poznań, Piotr Tworek, który podsumował miniony rok i opowiedział o planach na nadchodzący sezon.
Gdyby w styczniu 2020 roku ktoś powiedział Panu, że w przyszłym roku będzie prowadził zespół w Ekstraklasie, co by Pan pomyślał?
– Byłbym wniebowzięty. Praca w Ekstraklasie to jest marzenie wielu trenerów i wielu piłkarzy, po to się pracuje, żeby grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Co bym wtedy pomyślał? Wydaje mi się, że nie zaprzątałbym sobie tym głowy, bo to mogłoby nam trochę zmienić optykę przygotowań do rundy wiosennej. Zdawaliśmy sobie wtedy sprawę, że możemy wywalczyć awans, ponieważ po rundzie jesiennej byliśmy na pierwszym miejscu. Było więc to bardzo realne, natomiast chcieliśmy się skupić wyłącznie na pracy, a nie na tej przyszłości, która była przed nami jeszcze odległa. Ale na pewno gdzieś z tyłu głowy była myśl, że fajnie w Ekstraklasie być i pracować.
Ostatecznie droga po awans była zwycięska, ale z pewnością nie brakowało na niej przeszkód. Co było najtrudniejszego w tym czasie?
– Na pewno wielka niewiadoma. Rozgrywki zostały wstrzymane, różne informacje do nas docierały w związku z zakończeniem sezonu i z zachowaniem miejsc, które zespoły zajmowały w danej chwili. Nie wiedzieliśmy, czy miałyby to być miejsca już dające prawo gry w Ekstraklasie, czy w dalszym ciągu miałaby być o nie walka. Później okazało się, że możemy dograć ligę. Mieliśmy krótki okres przygotowań do rundy rewanżowej, nie wiedzieliśmy, jak on wypadnie, bo w większości trenowaliśmy indywidualnie. Były obawy o to, jak będziemy wyglądać na boisku. Mieliśmy też kilka porażek, znaków zapytania, kilka wahań formy, ale w końcowej fazie osiągnęliśmy sukces.
Myśli Pan, że ta wymuszona przerwa mogła w jakiś sposób pomóc? Był czas na oswojenie się z myślą o awansie i mniejsza presja?
– Ciężko wyrokować, co by się wydarzyło, gdyby nie było tej przerwy. Pamiętam, że rozpoczęła się po porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała (0:2), ale trudno powiedzieć, czy to nam pomogło. Teraz można powiedzieć, że tak, bo cel został zrealizowany, ale tak naprawdę ciężko się odnieść do tej sytuacji.
Razem z awansem do Ekstraklasy nastąpiło dużo zmian, w tym kadrowych. Pojawiło się dziewięciu nowych piłkarzy. Jak to wpłynęło na zespół i zgranie?
– Warta Poznań jest takim miejscem i takim klubem, gdzie każda nowa twarz bardzo szybko przesiąka tym naszym, warciańskim klimatem. Mimo, że pojawiły się nowe osoby, to po kilku dniach i treningach ten zespół już się zgrał i poznał, co było widoczne od pierwszego meczu, gdzie walczyliśmy jeden za drugiego do samego końca. Zmiany w klubach są nieuniknione, trzeba do tego podchodzić normalnie, bo to jest część naszego zawodu. Dlatego ja to przyjmuję jako normę i myślę, że zawodnicy również.
Ma Pan jakieś szczególne wspomnienie związane z przyjściem nowych zawodników? Pierwsze wrażenie, pierwszy kontakt?
– Na pewno pierwsza rozmowa z dwoma nowymi piłkarzami, Jankiem Grzesikiem i Mateuszem Czyżyckim, gdzie na drugi dzień dostaliśmy sygnał, że są zakażeni koronawirusem. Może nie było to szczególnie humorystyczne, bo nie jest to żartobliwy temat, ale był to pierwszy nasz kontakt z Covid-19, dlatego to zapamiętałem. To były pierwsze przypadki zakażeń, więc pojawiła się już obawa i czujność przed tym, co może się wydarzyć. Oczywiście są też zabawne sytuacje treningowe i meczowe, to część naszego życia szatniarskiego.
Wspomniał Pan o obawach związanych z koronawirusem, a czy pojawiły się też obawy związane z samą grą w Ekstraklasie? Gdy minęła pierwsza radość, pojawił się niepokój?
– Ta radość była krótka, bo po meczach barażowych mieliśmy kilka dni odpoczynku i szybko rozpoczęliśmy przygotowania do nowej rzeczywistości, szykując się na nowe wyzwania. Czy były obawy? Ekstraklasa pokazała, że mimo iż walczymy do końca i zostawiamy serce na boisku, to nie zawsze daje nam to wynik pozytywny. W pierwszej lidze dawaliśmy z siebie wszystko i zazwyczaj wygrywaliśmy. Tutaj okazało się, że jest to niewystarczające. I to był taki pierwszy sygnał, że trzeba będzie dać jeszcze więcej jakości piłkarskiej, jeszcze więcej tego serca, bo może być go za mało. Szczególnie pokazały to mecze, w których w końcowych minutach przegrywaliśmy, tak jak z Zagłębiem Lubin, Lechem Poznań, czy Rakowem Częstochowa.
Ale z drugiej strony, w tych najtrudniejszych momentach, zwłaszcza osłabieniach kadrowych, drużyna pokazywała niewyobrażalną siłę. Co miało na to wpływ?
– To, co było zaszczepione tutaj jeszcze wcześniej przed moim przyjściem, a więc ta atmosfera i etos pracy w Warcie, radzenie sobie z wszelkimi niepowodzeniami i przeciwnościami, które są i na pewno jeszcze będą. To właśnie spowodowało, że zespół nie umie się poddawać, co jest niesamowitą rzeczą w tej drużynie. I to dodaje otuchy w sytuacji, gdy dzieje się coś złego, gdy coś się wali. Wtedy wiemy, że się nie załamiemy, a wręcz przeciwnie – popchnie to nas do jeszcze bardziej wytężonej pracy.
Przed sezonem pojawiały się głosy, że Warta Poznań spośród trzech beniaminków poradzi sobie najsłabiej. Póki co jednak dzieje się odwrotnie. Spodziewał się Pan tego?
– Może niekoniecznie spodziewałem się opinii negatywnych, czy też naszej postawy, chociaż trzeba przyznać szczerze, że nie jest ona najlepsza. Powinniśmy być wyżej, ale zawaliliśmy szczególnie cztery ostatnie mecze i spowodowało to, że spadliśmy w tabeli na trzecie miejsce od końca. Natomiast łatwo wyrokuje się przed. To jest przywilej kibiców, dziennikarzy, komentatorów i ekspertów. Oczywiście zwracamy uwagę na takie rzeczy, bo widzimy i obserwujemy przeciwnika, a także umiemy oszacować swoje miejsce w Ekstraklasie, potrafimy ocenić nasz zespół w porównaniu z innymi pod kątem jakości, budżetu czy szerokości kadry. Wierzymy jednak w swoją pracę i swoje umiejętności. Dlatego te wszystkie głosy, które do nas docierały, słuchaliśmy jednym uchem i wypuszczaliśmy drugim, bo wiedzieliśmy, że rozstrzygnie wszystko i tak rozstrzygnie się na boisku.
W tym roku przed Wartą Poznań dalsza walka w lidze, ale zostaje też gra w Pucharze Polski. Jakie jest podejście do tych rozgrywek?
– Cel jest prosty. Utrzymanie się w Ekstraklasie i jak najdłuższa gra w edycji Pucharu Polski. Nie ma innego celu, nie ma nawet pośrednich celów, bo są to poważne wyzwania i musimy im sprostać. Tak się do tego będziemy przygotowywać.
Przed spotkaniem pucharowym powinno już być trochę łatwiej, bo z tym samym rywalem Warta Poznań zagra wcześniej w lidze.
– Z jednej strony tak, na pewno będzie możliwość poznania już tego zespołu. Chociaż… czy tak naprawdę ma to większe znaczenie? Może i faktycznie będzie lepiej, ale ja bym sobie życzył żebyśmy odnieśli zwycięstwo z Cracovią zarówno w pierwszym, jak i drugim meczu.
Wiele osób narzeka na ten 2020 rok, ale Pan może chyba stwierdzić, że to był udany okres – awansował Pan do Ekstraklasy, został po raz drugi ojcem…
– Aa to już taka prywatna rzecz (śmiech). Wbrew wszelkim trudnym sytuacjom, które były w 2020 roku, to my jako zespół i klub możemy ten rok zaliczyć do bardzo udanych. Warta Poznań po raz ostatni zagrała w Ekstraklasie 25 lat temu, a teraz stało się to ponownie. Było wiele niezapomnianych emocji i sytuacji w Grodzisku Wlkp., wiele przepięknych chwil, które zostaną w pamięci nie tylko nam, ale też kibicom, którzy nas jeszcze wtedy dopingowali i wspierali na trybunach. To są fajne momenty i obyśmy budowali je od nowa już w Ekstraklasie.
A z prywatnych rzeczy to jak najbardziej, urodziła się druga moja córka, więc ja jako trener i jako osoba prywatna na pewno ten miniony rok będę bardzo dobrze wspominał.
I na koniec – gdyby miał Pan określić swoje największe marzenie na ten rok, zawodowe i prywatne? Co by to było?
– Muszę utrzymać zespół w Ekstraklasie, tu nie ma innego wyjścia. Jest to rzecz, która daje mi motywację do pracy. A prywatnie, chciałbym żebyśmy omijali już wszelkiego rodzaju przeszkody, choroby i inne, żebyśmy mogli cieszyć się każdym dniem. Bo to jest najważniejsze.