Kręta droga, którą dotarł na szczyt. „Nie żałuję niczego”.
Pakowanie warzyw w Wielkiej Brytanii zamienił na ładowanie piłek do bramek w barwach Warty Poznań. Poznajcie losy napastnika „Zielonych”, który...
Pakowanie warzyw w Wielkiej Brytanii zamienił na ładowanie piłek do bramek w barwach Warty Poznań. Poznajcie losy napastnika „Zielonych”, który wciąż pisze kolejne rozdziały swojej niezwykłej, piłkarskiej historii.
Tczew – kilkudziesięciotysięczne miasto w województwie pomorskim oddalone o 30 kilometrów od Gdańska i o 20 kilometrów od Malborka. To właśnie w Tczewie, w 1991 roku urodził się Mateusz Kuzimski. Grał w piłkę w trzech klubach z rodzinnego miasta: Unii, Wiśle oraz Gryfie. Skutecznością zaskakiwał od najmłodszych lat. Najpierw w pomorskich ligach juniorskich, a potem już w dorosłym futbolu. Na występy i gole w Ekstraklasie przyjdzie mu jednak czekać aż do 2020 roku, gdy został piłkarzem Warty Poznań. Ale po kolei…
Zaporowa cena – 100 tys. zł
O młodym, zdolnym napastniku zaczęło się robić coraz głośniej, więc Gryf zaproponował swojemu zawodnikowi kontrakt, który Mateusz Kuzimski – po namowach – podpisał, co miało duże znaczenie dla najbliższych losów piłkarza. W listopadzie 2010 roku został zaproszony na testy do Arki Gdynia. Zagrał w jej barwach w dwóch meczach Młodej Ekstraklasy (nieistniejące już rozgrywki, w trakcie których kluby Ekstraklasy mogły m.in. sprawdzać perspektywicznych graczy).
Arka pokonała Legię Warszawa 3:2 i zremisowała 1:1 ze Śląskiem we Wrocławiu, a Mateusz Kuzimski w obu meczach wychodził w podstawowym składzie i zdobywał po bramce. Działacze klubu z Trójmiasta z miejsca rozpoczęli rozmowy na temat transferu, jednak władze Gryfa 2009 Tczew postawili zaporową cenę 100 tys. zł i napastnik musiał wrócić do IV ligi.
Kolejne oferty
W niej nadal strzelał, jak na zawołanie. W meczu Żuławy Nowy Dwór – Gryf 2009 Tczew zespół Mateusza Kuzimskiego wygrał 6:0, a on zdobył wszystkie bramki. Kibice Arki Gdynia postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zorganizowali zbiórkę pieniędzy, dzięki którym mogliby wykupić napastnika z tczewskiego klubu. Choć udało im się zebrać całkiem pokaźną kwotę, to suma była zbyt niska, by piłkarz mógł opuścić swoje rodzinne miasto. Temat przenosin do Arki Gdynia upadł.
Po kolejnych golach dla Gryfa o zawodnika pytały następne kluby. Mateusz Kuzimski pojechał na testy do Legii Warszawa, zabiegał o niego GKS Bełchatów. Ostatecznie, jesienią 2009 roku napastnik trafił na wypożyczenie do II-ligowej Miedzi Legnica. Ta miała jednak w kadrze wielu napastników i wychowanek Unii Tczew był ustawiany jako skrzydłowy. Na tej pozycji nie był w stanie pokazać swoich możliwości. Nie odnalazł się w zespole z Dolnego Śląska i znów musiał wrócić do Gryfa, który po awansie występował już w III lidze.
Praca kolidowała z piłką
Mateuszowi Kuzimskiemu nie wiodło się już tak dobrze, jak wcześniej. Trapiły go kontuzje i po niespełna roku od powrotu, po kolejnym urazie powiedział: „dość”. Rzucił krajową piłkę i wyjechał do Anglii.
Na Wyspach Brytyjskich spędził półtora roku. Zmienił w swoim życiu prawie wszystko: otoczenie, język, tryb życia i pracę. Teraz zarabiał na życie, pakując warzywa w magazynie. Z futbolem nie zerwał do końca. Nadal strzelał gole, tyle że w siódmej lidze angielskiej, w barwach Cambridge City. Po roku trafił do pobliskiego Histon FC, dla którego zdobył 4 bramki w 22 spotkaniach. Futbol musiał jednak godzić z innymi obowiązkami, co nie zawsze było łatwe. – Na treningi musiałem dojeżdżać około 40 minut, co często kolidowało z pracą. Zdarzało się, że musiałem pytać przełożonych czy mogę wyjść szybciej albo usiłowałem wówczas przełożyć zmianę. Na piłce co prawda zarabiałem, ale nie na tyle, żeby skupić się wyłącznie na grze – wspomina zawodnik.
Powrót przez Bałtyk
Wrócił do kraju w 2015 roku. Zanim trafił do Warty Poznań, reprezentował barwy czterech klubów: III-ligowego Bałtyku Gdynia, II-ligowego Gryfu Wejherowo, I-ligowej Bytovii Bytów oraz I-ligowej Chojniczanki Chojnice. W każdym z nich mocno zaznaczył swoją obecność. – Decyzja o powrocie nie była prosta, lecz przyczyniła się do niej oferta Bałtyku Gdynia. I nie mowa tu o zarobkach, tylko o projekcie, jaki miał być realizowany. Postanowiłem wrócić, bo czułem, że mogę na dobre poświęcić się piłce nożnej – tłumaczy Mateusz Kuzimski. Pobyt w Gdyni okazał się ważny dla zawodnika z jeszcze jednego powodu. Poznał tam trenera Sebastiana Letniowskiego, który miał duży wkład w rozwój piłkarza. – Od każdego trenera, którego spotkałem, bardzo dużo wyciągnąłem. Trener Letniowski jednak najbardziej na mnie wpłynął, zacząłem brać pod uwagę również pozycję skrzydłowego, z którą wcześniej nie umiałem się pogodzić. Dzięki niemu wszystko zaczęło iść w dobrym kierunku – uważa napastnik.
I tak faktycznie się stało. W Bałtyku miał serię 10 meczów z co najmniej jedną zdobytą bramką (w sumie strzelił w tych meczach 12 goli), w Chojnicach z kolei wywalczył tytuł wicekróla strzelców I-ligi (z 15 trafieniami na koncie). Krótko potem dołączył do „Zielonych”.
Piłkarzem Warty Poznań Mateusz Kuzimski został oficjalnie 13 sierpnia 2020 roku. Po latach starań wreszcie trafił do Ekstraklasy. – Powiem otwarcie: w pewien sposób liczyłem na to od dziecka – mówi piłkarz. – Nie sądziłem jednak, że moja droga do Ekstraklasy będzie tak długa i przydarzy mi się tyle różnych historii. Nawet w ostatnich latach: walczyłem ze swoimi drużynami o utrzymanie się w I lidze, a teraz jestem w beniaminku Ekstraklasy – dodaje.
Aklimatyzacja w Warcie Poznań
Perspektywa gry w najwyższej lidze nie była jedynym czynnikiem, który zdecydował o tym, że Mateusz Kuzimski wybrał Wartę Poznań. – Warta była najbardziej konkretna w rozmowach, ale dla mnie ważne było też to, że trener Piotr Tworek chciał mieć mnie w swojej drużynie. Naciskał na to, żebym dołączył do jego zespołu. To było bardzo znaczące w podjęciu decyzji.
W połowie sierpnia Warta Poznań była dwa tygodnie po wywalczeniu awansu do Ekstraklasy. Już w pierwszych dniach zgrupowania w Grodzisku Wielkopolskim Mateusz Kuzimski złapał dobry kontakt z kolegami z zespołu – zarówno na boisku, jak i poza nim. Wkomponował się do „Swojskiej bandy” na tyle dobrze, że aż trudno było uwierzyć, że jest w niej nowy. – Nie mam wielkich problemów z zaaklimatyzowaniem. Dobra atmosfera w drużynie i to, że jest tutaj kolektyw, było widać od samego początku. Wybiegając do przodu, takie rzeczy są niezbędne do tego, żebyśmy osiągnęli jak najlepszy wynik – przekonuje zawodnik.
Operacja: Ekstraklasa
Wejście do drużyny Mateusz Kuzimski miał bardzo dobre. W debiutanckim występie strzelił gola i pomógł „Zielonym” odrobić straty w meczu z Błękitnymi Stargard. Warta Poznań zremisowała 3:3 i awansowała w Pucharze Polski po rzutach karnych.
Później zaczęły się schody. Po sześciu meczach w Ekstraklasie dorobek bramkowy Mateusza Kuzimskiego był zerowy. Zaczęły pojawiać się nawet głosy, że to już za wysokie progi dla tego piłkarza. – Wiadomo, że jak napastnik nie strzela, to może się wkraść cień zwątpienia, ale nie pozwoliłem na to. Dążyłem z całych sił do tego, żeby w końcu się przełamać i zdobyć bramkę w lidze – mówi napastnik Warty Poznań.
Te starania w końcu przyniosły efekt. W siódmej kolejce, w ciężkim, wyjazdowym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała Mateusz Kuzimski wreszcie posłał piłkę do siatki, a „Zieloni” pokonali beniaminka 2:1. – Byłem bardzo szczęśliwy. Tak naprawdę nie sposób to opisać. Wewnętrznie człowiek czuje radość. Wiadomo jak się później okazało, że wygraliśmy to ta radość była podwójna, jeśli nie potrójna – wspomina piłkarz.
Tuż przed drugą w sezonie przerwą na mecze reprezentacji, Mateusz Kuzimski zapewnił Warcie Poznań wygraną na boisku Stali Mielec, innego zespołu, który latem awansował do Ekstraklasy. Tam poznaniacy przez ponad godzinę grali w osłabieniu, a jednak wydarli 3 punkty po wygranej 1:0. Po tym występie 29-latek ma już na koncie więcej goli dla Warty Poznań, bo do trafień w Stargardzie, Bielsku-Białej i Mielcu dołożył jeszcze dwie kluczowe bramki w pucharowym meczu z Sokołem Ostróda, które zapewniły „Zielonym” awans do kolejnej rundy. Nie da się ukryć, że bramki napastnika mają szczególną wagę i często decydują o losach meczu. W pojedynku z Wisłą Kraków Mateusz Kuzimski ponownie strzelił gola, który dał Warcie Poznań ligowe zwycięstwo – pierwsze w roli gospodarza w Ekstraklasie od ponad 25 lat! Napastnik po raz ostatni trafił do siatki w meczu z Jagiellonią Białystok i jak dotąd odnotował łącznie siedem goli i dwie asysty w barwach “Zielonych”, co czyni go liderem klasyfikacji kanadyjskiej w zespole.
Upór najważniejszy
Historia Mateusza Kuzimskiego pokazuje, że – mimo wielu przeciwności – warto walczyć o swoje marzenia, nawet wtedy, gdy pojawiają się chwile zwątpienia. – Może mogłem kiedyś podjąć inne decyzje, ale nie żałuję niczego, co przeszedłem w swojej, nazwijmy to, karierze piłkarskiej – mówi zawodnik. Droga do Ekstraklasy była długa, jednak przyniosła cenne doświadczenie. – Przez te wszystkie lata widziałem u innych determinację, z jaką próbowali dążyć do własnych celów. I udawało im się to. Ten upór to najważniejsza rzecz, jaką wyniosłem z grania w niższych ligach i właśnie dzięki temu tu jestem – kończy piłkarz.